Cały czas powtarzam sobie, żeby nie oceniać książki po okładce. Lecz cóż poradzę, że pierwsze wrażenie książka może zrobić tylko za pomocą okładki i - ewentualnie - uratować ją może dopiero opis? I dopiero opis może sprawić, że będę chciała ją przeczytać? Okładka jednak potrafi bardzo skutecznie zniechęcić…
I poniekąd również słuszne, jednakże poza wątkami miłosnymi mamy tu przede wszystkim do czynienia ze zbrodnią. Tą dokonaną w teraźniejszości i tą sprzed 30 lat…
Powieść rozpoczyna się krótkim opisem życia jedenastoletniego chłopca, który bardzo lubi być ministrantem i właśnie zmierza w stronę kościoła, gdzie zobaczy coś, czego nie powinien… Nie jest żadną tajemnicą i bardzo łatwo można się domyślić, że widok ten dotyczy księdza oddającego się przyjemnościom nieprzystającym do jego życiowej roli…
Prolog ma zaledwie kilka stron, ma jednak w sobie wszystko to, czego potrzeba, by rozsiąść się wygodniej i poświęcić kilka godzin na przewracanie kartek…
Książkę połknęłam w kilka niedzielnych godzin, z kotem u boku i herbatą pod ręką. Mam jednak mieszane uczucia. Pomysł i temat bardzo mi się podobały, a ponieważ księża kojarzą mi się właśnie z tym wszystkim, co Braun przedstawiła w swojej książce - hipokryzją, kłamstwami, lewymi interesami i żerowaniu na biednych wiernych, to za tę część fabuły należą jej się wielkie brawa. Z drugiej jednak strony przebrnięcie przez drętwe dialogi, które w moim odczuciu miały na celu nie pokazanie rozmowy między bohaterami, a pełniły funkcję opisową, było bardzo męczące i nie pozwalało „wczuć” się w klimat opowiadanej przez Braun historii…
Irytująca również była postać Beaty - kobiety, która zleciła dziennikarzowi, Markowi Bieglerowi, śledztwo w sprawie morderstwa prowincjała Zgromadzenia Księży Katechetów. Dawno mnie żadna postać tak nie wnerwiała…
Nie będę za wiele zdradzać, fabularnie jest naprawdę nieźle. Braun udało się do samego końca utrzymać mnie w niepewności co do osoby mordercy, doceniam również dobitny portret życia, które księża skrywają pod sutanną - w przenośni i dosłownie. Styl autorki jednak zupełnie do mnie nie przemawia (te sztuczne dialogi!…), choć oddać jej muszę, że choć krzywiłam się przy co drugiej wymianie zdań bohaterów, to mimo wszystko udało się jej zaintrygować mnie na tyle, bym z niecierpliwością wyczekiwała rozwiązania zagadki. A to jest naprawdę niebanalne!
Moja ocena: 👍👍👍
Tytuł: Krew na sutannie
Autor: Danka Braun
Wydawnictwo: Wydawnictwo Prozami
Ilość stron: 350
Data wydania: 23 stycznia 2018
Za udostępnienie egzemplarza do recenzji serdecznie dziękuję: