3/22/2018

#17 Remigiusz Mróz "Testament"


„Testament”, czyli siódmy sezon o Chyłce i Zordonie. 
Pierwszy był świetny i zapewnił sobie rzeszę lojalnych fanów. 
Drugi trzymał poziom.
Trzeci, czwarty i piąty przyciągał z przyzwyczajenia i już wydawać się mogło, że nadszedł czas na rozstanie z tym guilty pleasure, kiedy nadszedł szósty i… pozamiatał. Rewelacja! Świetny poziom, jedynie wzmagający apetyt na więcej.
I mamy siódemkę. Jest już w naszych rękach! Robimy dzbanek herbaty, szykujemy smakołyki, żeby wszystko było pod ręką i nie trzeba było odrywać się ani na moment, kocyk i hyc! Wygodna pozycja i lecimy! Szykuje się zarwana noc!

Niestety, męczyłam się kilka dni...

Nie bez powodu na początku użyłam słowa „sezon” - cykl o prawnikach z kancelarii Żelazny i McVay przypomina mi bowiem serial, a nawet powiedziałabym „operę mydlaną”, która przynosi wystarczająco dużą liczbę widzów, by opłacało się utrzymać serial na antenie…

Ale od początku.

Bohaterowie powieści:
  • Joanna Chyłka - bezkompromisowa, wygadana (żeby nie powiedzieć „pyskata”…) prawniczka, na którą niebezpieczeństwa zdają się czyhać na każdym kroku, a każda sprawa, którą prowadzi, ma drugie dno…
  • Kordian Oryński, zwany przez Chyłkę Zordonem - aplikant, który aplikantem już nie jest, a mimo to wciąż pracuje przy sprawach Chyłki, co i rusz popadający w tarapaty, z których wygrzebywać go musi oczywiście nasza sprytna prawniczka;
  • Rafał Kranz - oskarżony o zabójstwo ginekolog Chyłki (sic!), który zwykł do każdej wizyty w gratisie dorzucać pacjentkom niewybredny seksistowski komentarz. A w każdym razie jeśli wierzyć opiniom w internecie;
  • Harry i William McVay - pierwszy z nich to mentor i jeden z nielicznych przyjaciół Chyłki i jego syn, z którym również łączą Chyłkę dość bliskie relacje.

Fabuła? 

Na wstępie mamy nawiązanie do poprzedniej części, jak zawsze u Mroza zakończonej cliffhangerem. Początkowo ciągnie nam się w nieskończoność wątek Kordiana, który nagle ni z tego, ni z owego zostaje rozwiązany na dwóch stronach, aby można było pociągnąć akcję dalej.

Poruszony problem reprywatyzacji (Mróz jak zawsze na czasie!) został według mnie potraktowany bardzo po macoszemu, co mnie bardzo dziwi, dotychczas bowiem wiele można było Mrozowi zarzucić, ale na pewno nie to, że nie wyczerpał tematu w maksymalny sposób, na jaki pozwalała historia głównych bohaterów. Mimo krążących opinii i składania autorowi gratulacji w związku z posiadaną wiedzą, mam odmienne odczucia.

Dodatkowo Chyłka już od pierwszych stron irytuje swoim obcesowym zachowaniem i choć nie jest to nic nowego, zawsze bowiem zachowywała się w ten sposób, niestety nie dało się tego spokojnie czytać. Nikt w jej towarzystwie nie ma szans na wypowiedzenie się, każda próba jest przerywana jej mniej lub bardziej błyskotliwymi uwagami, a jej słowne przepychanki z Zordonem straciły na atrakcyjności.

A skoro już o tej parze mowa… Chemia między nimi przestała istnieć, a szczeniackie podchody i brak zdecydowania wywołują u czytelnika zażenowanie. Kordian nie ma w sobie ani krzty śmiałości i zachowuje się jak gimnazjalista, który czeka nawet nie na sygnał, a na konkretne działanie ze strony swojej sympatii. O ile gra w kotka i myszkę między tą dwójką była ciekawa i podtrzymywała zainteresowanie w pierwszych trzech częściach cyklu, o tyle ciągnięcie tego w nieskończoność sprawia, że naprawdę odechciewa się to czytać… 

Końskie zaloty Chyłki i Zordona, rozwiązanie sprawy ginekologa i narracja momentami skracająca akcję zbyt pospiesznym wyjaśnieniem sprawiły, że doszłam do wniosku, że ta seria już mi się przejadła… Powiem nawet więcej - idę na detoks od Mroza. 

Co za dużo, to niezdrowo.










Moja ocena: 👍👍

Tytuł: Testament
Autor: Remigiusz Mróz
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Liczba stron: 536
Data wydania: 14 marca 2018r.

Copyright © 2016 la reine margot , Blogger