Na początku poznajemy Matta - trzydziestokilkuletniego faceta, fotografa National Geographic, laureata nagrody Pulitzera. Matt jest rozwodnikiem i ma tą wątpliwą przyjemność pracować z byłą żoną... i jej nowym mężem, który był jego dobrym kolegą. Matt jednak nieszczególnie przejmuje się tą sytuacją, ponieważ ciągle wspomina swoją wielką młodzieńczą miłość - Grace, z którą kontakt urwał mu się piętnaście lat wcześniej, kiedy wyjechał na staż do Ameryki Południowej. I którą nagle, po tylu latach, spotyka w metrze.
Choćbym bardzo chciała, nie mogę za wiele napisać o fabule, żeby nie spoilerować. Mogę za to powiedzieć, że historia opowiadana jest oczami zarówno Matta, jak i Grace, dzięki czemu z jednej strony czytelnik ma możliwość poznania obu perspektyw, a z drugiej jest to zabieg, przez który brakuje niedopowiedzeń, tajemnicy, dzięki której ciekawość popycha czytelnika do zachłannego przewracania kartek.
Tak, historia jest banalna. Nie, nie miałam wygórowanych oczekiwań. I mimo że książkę czyta się przyjemnie, jestem rozczarowana, zwłaszcza biorąc pod uwagę zakończenie. Są też zgrzyty wynikające z pewnej niekonsekwencji autorki, która na przykład w jednej chwili opisuje któregoś z bohaterów jako złego, by później ni z tego, ni z owego okazało się, że ten ma gołębie serce i jest najlepszym przyjacielem...
Moja ocena: 👍👍👍
Tytuł: Zanim zostaliśmy nieznajomymi
Autor: Renée Carlino
Wydawnictwo: Wydawnictwo Otwarte
Liczba stron: 328
Data wydania: 14 lutego 2018