„Noc w Berlinie” jest historią Joachima Wernera - artysty malarza, który ponad wszystko w życiu chce po prostu malować obrazy. Joachim jest Niemcem. Żyje w Berlinie. Jest człowiekiem przywiązanym do ojczyzny. Mężczyzną, który wiedzie spokojne życie. Jedyne jego plany, to kolejne obrazy. Od czasu do czasu spotyka się „na wódkę” ze swoją przyjaciółką, z którą również sypia, nie łączy ich jednak miłość. Jego obrazy zyskują coraz większe uznanie, staje się umiarkowanie rozpoznawalny. Werner jest osobą, która nie interesuje się polityką i prowadzi proste, zwyczajne życie.
Można by powiedzieć - życie, jak wielu innych.
Kiedy jednak Hitler dochodzi do władzy, w co nikt początkowo nie wierzył, życie Joachima zmienia się diametralnie. Wszystko, w co wierzył, co robił i kim był, w jednym momencie legło w gruzach.
Dla nowej władzy Joachim Werner jest bowiem Żydem.
Jak wszyscy wiemy, nie było istotne „w ilu procentach”, choć w przypadku Wernera sprawa była banalnie prosta do ustalenia - jego matka była Żydówką polskiego pochodzenia… Najważniejsze było jednak, że nie był czystej krwi Aryjczykiem.
Spokojne życie, jakie prowadził do tej pory, zmienia się w koszmar, w który Joachimowi przez długi czas ciężko jest uwierzyć i z którym nie może się pogodzić.
Pewnego dnia, kiedy Niemcy ze względu na odbywające się w Berlinie igrzyska udawały przed światem cywilizowany, porządny kraj, Werner spotyka u przyjaciela Milenę Janską, która lata wcześniej pozowała do jego obrazów, a o której przez długi czas nie słyszał. Jak można przewidzieć - z miejsca się w niej zakochuje, choć jak sam przyznawał:
Opis z okładki mówi nam, że w pierwszej kolejności „Noc w Berlinie” jest opowieścią o miłości. I owszem, zgodzę się z tym. Jest to opowieść o miłości - do ojczyzny, do pasji, do wolności. Jest to opowieść o miłości do podstawowego prawa każdego człowieka: do życia - bez względu na pochodzenie, rasę, wyznanie, kolor skóry czy płeć. Jest to opowieść o poczuciu bezpieczeństwa i godności. O przyjaźni i bezinteresownym niesieniu pomocy innym.
Niestety jest to również opowieść o nietolerancji, nienawiści, brutalności i - w moim odczuciu - o bezmyślności i ślepym podążaniu za tłumem. Jest to historia zezwierzęcenia ludzi, którym nigdy nie powinno dać się władzy. Jest to również świadectwo tego, że jeśli wchodzisz między wrony…Jestem przekonana, że dla wielu „czystych rasowo” Niemców pochodzenie innych nie miało znaczenia, a opowiedzieli się po jednej ze stron ze względu na jedno z podstawowych, pierwotnych uczuć - strach.
Mimo jednak wielu okrutnych, przerażających i po prostu smutnych opisów ludzkiej kondycji w czasach totalitaryzmu, w literaturze możemy znaleźć również postawy godne podziwu i naśladowania. I choć wielu z nas dziś mogłoby nie rozumieć chęci pozostania w kraju, który stał się niebezpieczny i w którym nie czeka już nic dobrego, postawa Joachima i wielu mu podobnych może stanowić pewien wzór do naśladowania. W „Nocy w Berlinie” znajdziemy bowiem wiele przykładów niesienia pomocy bliźnim, opiekowania się pokrzywdzonymi i - przede wszystkim - bycia ludzkim. Nie jest jednak niczym dziwnym, że nie dotyczy to wszystkich. Człowiek jest bowiem ludzki w ludzkich warunkach - że pozwolę sobie sparafrazować Herlinga-Grudzińskiego…
Grzegorz Kozera posługując się niezwykle lekkim piórem przybliża nam historię międzywojennych Niemiec, co może być nieco zaskakujące - jesteśmy bowiem przyzwyczajeni do opowieści dotyczących naszego kraju. Umiejętne posługiwanie się słowami, odpowiednie dawkowanie historycznych faktów i skupienie uwagi na jednym bohaterze pozwoliło autorowi na owinięcie sobie czytelnika wokół palca i choć finał opowieści można przewidzieć bez czytania wcześniejszych czterystu stron, muszę przyznać, że jestem absolutnie oczarowana. Zarówno opowieścią, jak i stylem Kozery. I gdybym tylko miała na półce pozostałe powieści autora, od razu zabrałabym się za następną…
Moja ocena: 👍👍👍👍👍
Tytuł: Noc w Berlinie
Autor: Grzegorz Kozera
Wydawnictwo: Dobra Literatura
Ilość stron: 416
Data wydania: 17 kwietnia 2018