8/26/2018

#33 Arek Borowik "Z góry widać tylko nic. Mocna rzecz o namiętnościach"

#33 Arek Borowik "Z góry widać tylko nic. Mocna rzecz o namiętnościach"


Miało być o namiętnościach. I było. Było o pożądaniu. Było o zazdrości. Było o marzeniach o sukcesie. Było o wdzięczności. O potrzebie miłości. O żądzy pieniądza. O seksie. O sławie. 

Niby było o wszystkim…

Pierwsze strony mnie zachwyciły. Humorystyczny opis korpożycia i absurdów w nim panujących, ujął mnie za serce. Autor pokazał, że doskonale zna realia panujące w korporacjach, a które choć wielu mogą się wydać nonsensowne, potwierdzić może każdy, kto kiedykolwiek miał z korporacją do czynienia.

Cała historia rozpoczyna się od opowieści o człowieku, który nienawidzi spać i dlatego… sypia w biurze. Taka sytuacja oczywiście nie może trwać w nieskończoność i nasz bohater zostaje wezwany „na dywanik” do samego prezesa. I już, kiedy ma zostać zwolniony, proponuje prezesowi, że opowie mu pewną historię, a kiedy skończy, ten będzie mógł zdecydować, czy faktycznie chce go zwolnić.

Powieść zbudowana jest z trzech takich opowieści, które łączą się ze sobą tylko za sprawą spoiwa w postaci mężczyzny je opowiadającego. 

Autorowi skutecznie udało się mnie w tę opowieść wciągnąć, doceniam warsztat i język, jakim się posługuje. Narracja prowadzona jest wzorowo, nie brakuje też zaskakujących zwrotów akcji. Wielkie brawa należą się za biegłość w konstruowaniu dialogów, których jest tu naprawdę dużo, a które są znakomicie napisane. Historie są ciekawe i opowiadają o wspomnianych wyżej ludzkich namiętnościach. Potrafią one zarówno wzruszyć, jak i rozbawić, a chwilami nawet wywołać obrzydzenie. 

Plastyczny język Borowika pozwala czytelnikowi wczuć się w każdą z występujących tu postaci, a ich przygody są nieszablonowe i zaskakujące. Dodatkowym smaczkiem jest fakt, że opowieści nawiązują do ponadczasowych, znanych nam wszystkim baśni, a przeniesione do współczesności nie tracą nic ze swoich alegorycznych przesłań.

Czego mi więc zabrakło? Sensu. I nie mam tu na myśli tego, że w powieści coś fabularnie zgrzyta. Co to, to nie! Nie potrafię jedynie zrozumieć, po co ta książka powstała. Jakie przesłanie z niej płynie? Rozumiem - albo wydaje mi się, że rozumiem ukryty sens każdego z trzech opowiadań w niej zawartych. Nie pojmuję natomiast całości. Po lekturze po głowie krąży mi jedna myśl. Że jest to książka niby o wszystkim, a tak naprawdę o niczym… 
Nie uważam czasu jej poświęconego za stracony, jednak zabrakło mi „efektu wow”. Po przewróceniu ostatniej kartki mogę powiedzieć, że po prostu nie była to lektura dla mnie. Ale! Na półce czekają dwie pozostałe części, więc może po przeczytaniu całości zmienię zdanie?



Moja ocena: 👍👍👍







Tytuł: Z góry widać tylko nic. Mocna rzecz o namiętnościach.
Autor: Arek Borowik
Wydawnictwo: Dobra Literatura
Ilość stron: 400
Data wydania: 24 maja 2017





Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu:


8/12/2018

#32 Stephen King "Outsider"

#32 Stephen King "Outsider"
Są autorzy, którzy po udanym debiucie wypluwają z siebie marne grafomańskie wypociny. Są też tacy, którzy z książki na książkę piszą coraz lepiej. Nie można zapomnieć również o tych z twórczością „nierówną”, gdzie zastanawiamy się, czy wszystkie te książki są napisane faktycznie przez jedną osobę. I jest też on. Jedyny w swoim rodzaju, absolutny mistrz, którego stylu nie da się podrobić. Proszę Państwa, oto Król!


W małym amerykańskim miasteczku (a jakże!), Flint City, zostaje popełniona makabryczna zbrodnia. Jedenastoletni chłopiec zostaje brutalnie zgwałcony i zamordowany. Wszystkie ślady i zeznania świadków prowadzą do trenera dziecięcej drużyny baseballowej, Terry’ego Maitlanda. Detektyw Ralph Anderson jest przekonany, że aresztował właściwego człowieka. Cóż z tego, że jednego z najbardziej szanowanych i lubianych mieszkańców miasteczka? Każdy człowiek może skrywać przecież drugie oblicze. Kiedy jednak Terry Maitland okazuje się mieć alibi na czas zbrodni, detektywa zaczynają ogarniać wątpliwości, choć nie są one wystarczające, by udało mu się uniknąć tragedii. Anderson za wszelką cenę chce poznać prawdę. Czy Maitland jest mordercą? A jeśli faktycznie jest niewinny, to kto zabił chłopca?


Pisać jak Stephen King potrafi tylko Stephen King. Niepowtarzalny klimat jego powieści jest tym, za co cenię tego autora od zawsze. A „od zawsze” oznacza od pierwszej jego książki, która wpadła w moje ręce - „Misery”. Było to… Niech się zastanowię. W szóstej klasie szkoły podstawowej, czyli kiedy miałam zaledwie trzynaście lat. Od tamtej chwili panie w osiedlowej bibliotece już albo szykowały dla mnie kolejne tytuły albo kiedy nie wróciła jeszcze żadna z nieczytanych przeze mnie pozycji, kręciły głowami tuż po tym, jak moja noga przekroczyła próg…

Wtedy jeszcze tego nie wiedziałam, ale wcale nie chodziło o tworzone przez niego historie. Nie chodziło o przyprawiającego o ciarki morderczego klauna, od którego zaczął się mój strach przed nimi, opustoszały na zimę hotel na odludziu, z którego bliźniaczki potrafią mnie prześladować w koszmarach po dziś, szaloną fankę pisarza, który był zmuszony do picia własnego moczu i któremu została odrąbana stopa ani o samochód żyjący własnym życiem i mający mordercze zamiary… Bo choć opowieści King tworzy niesamowite (dosłownie i w przenośni), to wcale nie jego pomysły i wyobraźnia są najmocniejszą stroną jego twórczości, a jego styl. 

King w swoich książkach wielokrotnie (bo dorobek jest imponujący, o czym wszyscy wiemy) udowodnił, że jest genialnym obserwatorem i znawcą ludzkiej psychiki. I na tym właśnie polega jego magia i w tym tkwi klucz do wciągnięcia czytelnika w „kingowy” świat.

I dokładnie tak samo jest w „Outsiderze”. Mamy wyimaginowaną lokalizację, która oczywiście jest małym miasteczkiem w Ameryce. Mamy środowisko ludzi, którzy się znają - lepiej lub gorzej, ale mimo wszystko znają, jak to w małych miasteczkach. Mamy brutalne morderstwo. I mamy zagadkę.
Ale to, na co najbardziej warto zwrócić uwagę, to umiejętność posługiwania się słowem. To zdolność do pozornego opowiadania o niczym, ale w taki sposób, że ciężko się oderwać. Tylko King potrafi przedstawić czytelnikowi zeznania świadków dokładnie w taki sposób, w jaki mogłoby się to dziać w rzeczywistości, czyli nie podsuwając od razu konkretów, tylko historię, jaką świadek ma do opowiedzenia - ze wszystkimi dygresjami, jakie mogą człowiekowi przychodzić na myśl w takiej sytuacji. 

I choć zagadka rozwiązuje się w „Outsiderze” bardzo szybko, bo już mniej więcej w połowie książki wiemy, co jest grane (choć ja za sprawą jednego z felietonów Ćwieka wiedziałam jeszcze przed przeczytaniem pierwszej strony… Wielkie dzięki, panie Ćwiek!), to czytamy dalej, aż do ostatniej strony. Właśnie ze względu na klimat, styl i język.

Można znaleźć wiele opinii podkreślających, że to już nie ten sam King, co kiedyś; że historia jest słaba; że King się skończył… I powiem Wam, że owszem, fabularnie mnie nie porwało, ale bywało tak już wcześniej przy niektórych pozycjach tego autora. I wynika to głównie z tego, że wątki nadprzyrodzone już do mnie nie trafiają. „Outsidera” oceniam jednak bardzo pozytywnie ze względu na warsztat autora i typową dla dobrego kryminału niespieszną akcję, która ani nie pędzi na łeb na szyję ani nie nuży, a za to jest podparta doskonale skonstruowaną warstwą psychologiczną.

Nie jest to powieść, dla której należy rzucić wszystko, ale gwarantuję, że kiedy już po nią sięgniecie i zaczniecie czytać ją z uwagą, dojrzycie w niej „starego” Kinga. A według mnie King w każdym wydaniu jest wart mojego i Waszego czasu.



Moja ocena: 👍👍👍

Tytuł: Outsider
Autor: Stephen King
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 640
Data wydania: 5 czerwca 2018
Copyright © 2016 la reine margot , Blogger