10/11/2018

#39 Maciej Siembieda "Miejsce i imię"

Siedzenie nad pustym arkuszem tekstowym nie jest najlepszym sposobem na spędzenie popołudnia. A mimo to tak właśnie wyglądało u mnie kilka ostatnich godzin… Co zaczynałam pisać, to zaraz to kasowałam, bo brzmiało zbyt banalnie. Wyżaliłam się przyjacielowi, na co w odpowiedzi otrzymałam radę: „Nie myśl. Napisz, co czujesz.” Prosto, ale skutecznie!

Zatem...


Wyobraźcie sobie człowieka, który już we wczesnym dzieciństwie traci wszystko. Jego rodzice nie żyją, a on trafia do rodziny, która przyjmuje go tylko dlatego, że wraz z nim pod ich skrzydła przechodzą również pieniądze jego rodziców. On jednak z tych środków nie ma nic, a w momencie, w którym krewni tracą majątek, chłopak zostaje odesłany do sierocińca, gdzie - jak łatwo się domyślić - wcale nie jest mu lepiej niż u rodziny. Ucieka i żyje na ulicy, parając się każdym zajęciem, jakie tylko dorwie. W końcu spotyka człowieka, który daje mu dach nad głową i uczciwe zatrudnienie w fachu, w którym nasz bohater okazuje się być bardzo utalentowany. Los się do niego uśmiechnął.

A w każdym razie tak się wydaje…

Z kolei były prokurator IPNu, pracujący obecnie na zlecenie Jad Waszem, Jakub Kania, otrzymuje zadanie odnalezienia grobu holenderskich Żydów zamordowanych w obozie pracy, który znajdował się na Górze Świętej Anny. W sprawie jednak chodzi nie tylko o upamiętnienie zmarłych, a chętnych do odnalezienia grobu przed albo zamiast Kuby, jest coraz więcej. Sprawa robi się coraz bardziej zagmatwana, a do akcji wkracza również ABW, były szef Kani, bogaci żydowscy jubilerzy, neonaziści… i wielu innych.

Co łączy te sprawy? Dlaczego poza odnalezieniem szczątków zmarłych, mogiła ze Świętej Anny jest tak ważna dla tak wielu osób? Odpowiedź jest prosta. Jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze. I to nie byle jakie - wszyscy wierzą bowiem, że w grobie ukryty jest piękny diament, oszlifowany legendarną metodą tzw. czarnego szlifu. I każdy chce go mieć.

Wszystko to opisane jest przepiękną polszczyzną. Siembieda bierze do rąk zwykłe słowa i sprawnie je przecina, piłuje i ustawia pod odpowiednim kątem, niczym kamień szlachetny w kleszczach dopu, a następnie szlifuje. Efekt tych działań olśniewa czytelnika, wyróżniając się swoim połyskiem wśród cyrkonii, które diament jedynie udają. Tak, Szanowni Państwo, styl i warsztat Macieja Siembiedy jest niczym słynny Pink Star - wzbudza zachwyt i zazdrość. A także smutek - w momencie, w którym książka się kończy i nie można już się cieszyć jej blaskiem…

Wielowątkowość fabuły „Miejsca i imienia”, to, w jaki sposób wszystkie historie splatają się w jedną, a także umiejscowienie wydarzeń na trzech przestrzeniach czasowych również jest absolutnym mistrzostwem świata. I już za to Autorowi należą się brawa.

Prawdziwe owacje jednak należą mu się za coś innego. 

Umiejętność powołania do życia bohatera, którego darzy się sympatią od pierwszych zdań, w których się pojawia, jest talentem, którego Panu Maciejowi zazdrościć może wielu współczesnych pisarzy. Zręczność, z jaką Siembieda sprawia, że czytelnik przeżywa wraz z tą postacią wzloty i upadki, trzyma za niego kciuki… że po prostu współodczuwa wszystko, co go spotyka, jest najwyższym talentem i najtrudniejszą ze sztuk niezbędnych do napisania doskonałej powieści. A powieść doskonała to taka, która oddziałuje na czytelnika i sprawia, że po jej skończeniu ciężko jest powrócić do rzeczywistości. 

Płakałam, drodzy Państwo. Nie: „uroniłam łezkę”,  nie: „zaszkliły mi się oczy”, tylko autentycznie zalałam się rzewnymi łzami. I powiem Wam tylko tyle: takie uczucia po lekturze zdarzają się raz na kilkaset książek. „Miejsce i imię” jest jedną z nich i dzisiaj, z pełną świadomością i odpowiedzialnością za słowa, które zaraz przeczytacie, stwierdzam, że jest to jedna z najlepszych powieści, jakie w życiu czytałam. I żałuję, że nigdy nie będzie możliwe przeczytanie jej jeszcze raz... po raz pierwszy.



Moja ocena: 👍👍👍👍👍👍/5 









Tytuł: Miejsce i imię
Autor: Maciej Siembieda
Wydawnictwo: Wielka Litera
Ilość stron: 488
Data wydania: 14 marca 2018



Copyright © 2016 la reine margot , Blogger