11/30/2018

#44 Daniel Cole "Szmaciana lalka"

#44 Daniel Cole "Szmaciana lalka"
Kiedy otrzymałam do ręki książkę, w której główny wątek dotyczy odnalezienia zwłok złożonych z członków sześciu różnych osób… No cóż, powiedzieć, że byłam zaintrygowana to niedopowiedzenie roku. Osobiście lubię na kartach powieści zbrodnie niebanalne i kiedy tylko trafiam na coś takiego, rzucam wszystko i zabieram się za lekturę. A jeśli dodać do tego fakt, że zabójca informuje policję nie tylko o nazwiskach swoich kolejnych ofiar, ale także o konkretnych datach, kiedy planuje tych ludzi zabić, to ledwie zerknę na taką powieść, a już ją zachłannie pochłaniam. Chyba że coś stanie temu na przeszkodzie, a w powieści Daniela Cole niestety takich rzeczy było sporo…

Autor otwiera swoją opowieść sceną z przeszłości. Jest rok 2010 i właśnie ma zostać ogłoszony wyrok w sprawie człowieka podejrzanego o mordowanie małoletnich dziewczynek. Kiedy ten zostaje uznany za niewinnego, policjant zwany Wolfem, który wierzył w winę oskarżonego, rzuca się na niego, chcąc go zabić. Zostaje jednak powstrzymany. 

Rok 2014. Jedno ciało złożone z sześciu ofiar. Rozpoczyna się śledztwo. Do kogo należała dana część ciała? Co łączy ofiary? I dlaczego „szmaciana lalka” została upozowana przez mordercę w taki sposób, aby wskazywała okno nikogo innego, jak naszego drogiego Wolfa? Jakby policji mało było problemów, morderca posługując się byłą żoną Wolfa, dostarcza listę swoich kolejnych ofiar wraz z datami ich planowanej śmierci. Ostatnią osobą na owej liście jest sam Wolf. Zegar tyka.

Czy nie brzmi to jak świetnie zapowiadający się thriller? 
Też tak myślałam.
A później zaczęłam czytać…

Przede wszystkim w opowieść ciężko się wczuć. Nie wiem, czy jest to kwestia tłumaczenia, czy Cole po prostu nie potrafi czytelnika wciągnąć w wykreowany przez siebie świat. Już prolog niestety nieco odpycha. Jedynym powodem, dla którego czytałam dalej, była chęć zapoznania się z zagadką „Szmacianej lalki” i ciekawość rozwiązania tego wątku.

Naszego głównego bohatera, Wolfa, niestety nie da się lubić. Jego byłej partnerki, Emily Baxter, w sumie też nie za bardzo. Ani byłej żony. Sympatią można tutaj zapałać jedynie do nowego partnera Baxter, Edmundsa, który jako jedyny zdaje się mieć łeb na karku i wykonywać coś, co ludzie zazwyczaj nazywają myśleniem. Dlaczego akurat tę postać można polubić? Bo jako jedyna nie jest opisana po łebkach. Autor nie posiada umiejętności tworzenia wiarygodnych, realnych postaci. W miarę zagłębiania się w lekturę poznajemy bohaterów sztywnych, papierowych i choć Cole przypisuje im wiele emocji, to czytelnik niestety nie dostrzega w nich nic ludzkiego i nie ma najmniejszych szans się z nimi identyfikować.

Ta sama kwestia dotyczy szóstki przyszłych ofiar mordercy. Potencjał był ogromny, przecież na dobrą sprawę napięcie powinno tu sięgać zenitu. Wiemy, kto zginie, wiemy także kiedy - czy i jak uda się naszemu dzielnemu wilkowi ocalić którąś z osób z listy? Niestety, zamiast ciekawić, cała sprawa z każdą kartką nuży coraz bardziej…

Podkreślę raz jeszcze: nie mam pewności, czy jest to wina tłumaczenia czy braku umiejętności literackich autora. Tłumacz na pewno też ponosi tu winę za wiele błędów (jak np. sytuacja, w której Baxter „ubiera się do pracy”, po czym… wchodzi na bieżnię. To nie jedyny ewidentny błąd samego tłumaczenia.). Ponadto jest kilka sytuacji, które są zupełnie niejasne dla czytelnika, bo zostały po prostu opisane po macoszemu. A już scenę, w której ni z tego ni z owego narrator przywołuje osobę, która w owej sytuacji w ogóle nie występuje, lepiej po prostu przemilczę…

„Szmaciana lalka” nie jest najgorszą książką, z jaką miałam do czynienia i zamierzam sięgnąć po kolejną powieść tego autora z dwóch powodów. Przede wszystkim dlatego, że naprawdę podobał mi się pomysł na fabułę i mimo kilku niedociągnięć, z samej historii jestem względnie zadowolona. Po drugie zaś liczę, że Cole nauczył się czegoś od czasu debiutu i z ciekawością sprawdzę, czy „Pułapka” będzie napisana choć odrobinę lepiej.

Mam nadzieję, że się nie zawiodę.



Moja ocena: 👍👍👍/5






Tytuł: Szmaciana lalka
Autor: Daniel Cole
Wydawnictwo: Sonia Draga
Ilość stron: 400
Data wydania: 14 listopada 2018








Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu:


11/16/2018

#43 Alek Rogoziński "Zbrodnia w wielkim mieście"

#43 Alek Rogoziński "Zbrodnia w wielkim mieście"
spójnik, który w zdaniach współrzędnie złożonych znaczy tyle co: a także, i, oraz
Źródło: sjp.pl

„Tudzież” jest coraz popularniejszym zamiennikiem „i”, a ja jestem na to słowo szczególnie wyczulona. Nie rozumiem, dlaczego ludzie nadużywają tego wyrazu, a czytając „Zbrodnię w wielkim mieście” natknęłam się na niego tyle razy, że aż dziw bierze, że ani sam autor, ani redaktor i korektor tego nie wyłapali. Kłuje mnie to i mierzi.

No, to dałam swojemu wewnętrznemu gramatycznemu policjantowi się wyżyć, a teraz możemy przejść do recenzji. 

Joanna Chmielewska była moją pierwszą ulubioną autorką. To przez nią pokochałam kryminały i ta miłość pozostała po dziś dzień, choć obecnie preferuję „poważniejsze” klimaty. Zapewne głównie dlatego, że „królowa jest tylko jedna” i każde spotkanie z komediami kryminalnymi podpisanymi innym nazwiskiem po prostu mi nie odpowiadało. Zawsze czegoś mi brakowało i podczas takiej lektury stwierdzałam zwykle, że wolę to zostawić i jeszcze raz przeczytać „Wszyscy jesteśmy podejrzani”, „Romans wszechczasów” albo moje ukochane „Całe zdanie nieboszczyka”…

Aż do teraz.

Nich rzuci kamieniem, kto nigdy nie pomyślał o zamordowaniu swojego szefa. 
No właśnie. 
Bohaterki „Zbrodni w wielkim mieście” posuwają się nieco dalej i głośno rozmawiają o możliwościach pozbawienia życia swojego przełożonego. Pomysły te obficie podlewają winem i omawiają sposoby na wykonanie zadania. Oczywiście czysto teoretycznie, ale… No, cóż - za marzenia nie biją, prawda?
Sytuacja nieco się komplikuje, kiedy okazuje się, że ktoś sprzątnął gościa jakby dokładnie według ich instrukcji. 

To, co dzieje się dalej, to istna komedia omyłek i choć nie ryczałam ze śmiechu, to przyznać muszę, że przez książkę przebrnęłam w ekspresowym tempie i z uśmiechem na twarzy. Rogoziński pisze lekko i przyjemnie, a przedstawiona historia jest wciągająca na tyle, żeby kartki przewracały się same. Ponadto każdy prawdziwy fan Chmielewskiej (czyli taki, który jej powieści czytał po kilka razy) znajdzie tutaj drobne smaczki nawiązujące do jej twórczości.

Po Rogozińskiego sięgnąć miałam już dawno. Raz nawet zaczęłam czytać którąś z jego wcześniejszych książek, ale chyba wtedy nie trafiłam na dobry moment na komedię kryminalną i ostatecznie jej nie skończyłam. Po „Zbrodni w wielkim mieście” wiem jednak, że wszystkie wcześniejsze powieści autora wylądują na moim regale. A także każda następna. 


Nie powiem, że Rogoziński to moja nowa Chmielewska, no bo wiadomo: Chmielewska była jedyna w swoim rodzaju. Ale Alek jest dla mnie jej godnym następcą i będę mocno trzymać kciuki, by udało mu się osiągnąć choć połowę tego, co królowej. Bo potencjał w nim drzemie ogromny.

Moja ocena: 👍👍👍👍/5











Tytuł: Zbrodnia w wielkim mieście
Autor: Alek Rogoziński
Wydawnictwo: Filia
Ilość stron: 336
Data wydania: 3 października 2018

11/06/2018

#42 Zabójczy pocisk. Polska krew

#42 Zabójczy pocisk. Polska krew
„Zabójczy pocisk. Polska krew” to zbiór piętnastu opowiadań piętnastu polskich autorów. Informacja na okładce wskazuje także na piętnaście autentycznych spraw kryminalnych, na podstawie których owe opowiadania powstały, jednak tak naprawdę jest ich czternaście. Okazuje się bowiem, że Bartosz Szczygielski i Magda Stachula pisali o tej samej historii. Całe szczęście z innej perspektywy, zatem można poznać temat z dwóch stron. I właściwie aż dziw bierze, że nikt nie wykorzystał tego w promocji tej antologii…


Dzięki pierwszej części „Zabójczego pocisku” polubiłam opowiadania. Wcześniej jakoś mnie do nich nie ciągnęło. Tymczasem okazuje się, że jest to naprawdę fajny wypełniacz czasu pomiędzy powieściami albo ratunek, kiedy możemy lekturze poświęcić tylko chwilę i nie zabije nas ta niepewność „co będzie dalej”. 

Tak jak w przypadku poprzedniego zbioru, tak i tutaj mam swoich faworytów.

Zarzucono mi ostatnio, że w przypadku tego Pana nie można liczyć na mój obiektywizm. Przyznaję się bez bicia! Nie dość, że celowo w nazwie mojego bloga znajduje się słowo „subiektywnie”, to dawno temu już powiedziałam, że przeczytam wszystko, co ten człowiek napisze. 
Wszystko.
I tak, istnieje duże prawdopodobieństwo, że to „wszystko” będę chwalić.
Bo trudno inaczej, jeśli gołym okiem widać, że z tekstu na tekst jego warsztat jest coraz lepszy i czuć, że ten rozwój dopiero się zaczyna. 
„Styczna” jest moim zdaniem najlepszą z krótkich form spod jego pióra, jakie do tej pory miałam okazję czytać. Konstrukcja i odwrócona chronologia zdarzeń to majstersztyk, a ja nie mogę wyjść z podziwu.
Zatem drugi raz z rzędu królem „Zabójczego pocisku” zostaje dla mnie Bartosz Szczygielski.
Ale…
Oj tak, moi mili, jest „ale”!
Po piętach mu drepcze i "skrobie marchewki” Pan Maciej Siembieda, którego nigdy nie przestanę wychwalać za dojrzałość językową i niebywałą elokwencję. I przyznać muszę, że każda forma, w której Pan Maciej będzie pisał, zawsze będzie dla mnie za krótka! 

Na wyróżnienie zdecydowanie zasługuje tutaj również Krzysztof Bochus ze świetną „Czerwoną mgłą”, którą przekonał mnie, by sięgnąć po jego powieści.

Podobały mi się także opowiadania Grzegorza Kalinowskiego, Marty Matyszczak i Alka Rogozińskiego. 

Nie przebrnęłam za to przez tekst Żulczyka. Uważam, że pisanie o prymitywnych ludziach nie musi być tak samo prymitywne jak oni… Ale ponoć autor ma taki styl, więc przynajmniej przekonałam się, że jego twórczość nie jest dla mnie i nie podążę za modą „na Żulczyka”, która zaczyna się właśnie rodzić za sprawą serialu…


 ***


Co do książki jako całości mam tylko jedną uwagę.
No, dobra… dwie.
Przede wszystkim fajnie by było, gdyby została zachowana jakaś spójność i po każdym opowiadaniu pojawiła się informacja o sprawie, o której pisał autor. To naprawdę pozwala czytelnikowi trochę więcej zrozumieć.
Po drugie zaś… Przydałaby się odrobina redakcji. ;)

Niemniej bardzo Wam polecam, zwłaszcza jeśli nie czytaliście powieści któregoś z autorów, to dzięki tym opowiadaniom możecie poznać ich styl i zdecydować, czy piszą właśnie dla Was. 

Nie mogłabym również nie przypomnieć, że kupując tę książkę wpieracie Stowarzyszenie „SOS Wioski Dziecięce w Polsce”, a jak wiadomo: dobry uczynek zawsze w cenie!





Tytuł: Zabójczy pocisk. Polska krew
Autor: Wielu
Wydawnictwo: Skarpa Warszawska
Data wydania: 31 października 2018
Copyright © 2016 la reine margot , Blogger