spójnik, który w zdaniach współrzędnie złożonych znaczy tyle co: a także, i, oraz
Źródło: sjp.pl
„Tudzież” jest coraz popularniejszym zamiennikiem „i”, a ja jestem na to słowo szczególnie wyczulona. Nie rozumiem, dlaczego ludzie nadużywają tego wyrazu, a czytając „Zbrodnię w wielkim mieście” natknęłam się na niego tyle razy, że aż dziw bierze, że ani sam autor, ani redaktor i korektor tego nie wyłapali. Kłuje mnie to i mierzi.
No, to dałam swojemu wewnętrznemu gramatycznemu policjantowi się wyżyć, a teraz możemy przejść do recenzji.
Joanna Chmielewska była moją pierwszą ulubioną autorką. To przez nią pokochałam kryminały i ta miłość pozostała po dziś dzień, choć obecnie preferuję „poważniejsze” klimaty. Zapewne głównie dlatego, że „królowa jest tylko jedna” i każde spotkanie z komediami kryminalnymi podpisanymi innym nazwiskiem po prostu mi nie odpowiadało. Zawsze czegoś mi brakowało i podczas takiej lektury stwierdzałam zwykle, że wolę to zostawić i jeszcze raz przeczytać „Wszyscy jesteśmy podejrzani”, „Romans wszechczasów” albo moje ukochane „Całe zdanie nieboszczyka”…
Aż do teraz.
Nich rzuci kamieniem, kto nigdy nie pomyślał o zamordowaniu swojego szefa.
No właśnie.
Bohaterki „Zbrodni w wielkim mieście” posuwają się nieco dalej i głośno rozmawiają o możliwościach pozbawienia życia swojego przełożonego. Pomysły te obficie podlewają winem i omawiają sposoby na wykonanie zadania. Oczywiście czysto teoretycznie, ale… No, cóż - za marzenia nie biją, prawda?
Sytuacja nieco się komplikuje, kiedy okazuje się, że ktoś sprzątnął gościa jakby dokładnie według ich instrukcji.
To, co dzieje się dalej, to istna komedia omyłek i choć nie ryczałam ze śmiechu, to przyznać muszę, że przez książkę przebrnęłam w ekspresowym tempie i z uśmiechem na twarzy. Rogoziński pisze lekko i przyjemnie, a przedstawiona historia jest wciągająca na tyle, żeby kartki przewracały się same. Ponadto każdy prawdziwy fan Chmielewskiej (czyli taki, który jej powieści czytał po kilka razy) znajdzie tutaj drobne smaczki nawiązujące do jej twórczości.
Po Rogozińskiego sięgnąć miałam już dawno. Raz nawet zaczęłam czytać którąś z jego wcześniejszych książek, ale chyba wtedy nie trafiłam na dobry moment na komedię kryminalną i ostatecznie jej nie skończyłam. Po „Zbrodni w wielkim mieście” wiem jednak, że wszystkie wcześniejsze powieści autora wylądują na moim regale. A także każda następna.
Nie powiem, że Rogoziński to moja nowa Chmielewska, no bo wiadomo: Chmielewska była jedyna w swoim rodzaju. Ale Alek jest dla mnie jej godnym następcą i będę mocno trzymać kciuki, by udało mu się osiągnąć choć połowę tego, co królowej. Bo potencjał w nim drzemie ogromny.
Tytuł: Zbrodnia w wielkim mieście
Autor: Alek Rogoziński
Wydawnictwo: Filia
Ilość stron: 336
Data wydania: 3 października 2018