Ogólnie mogę powiedzieć, że niewiele z przeczytanych pozycji mogę polecić z czystym sercem. Zwłaszcza w końcówce roku dopadła mnie jakaś zła passa i co książka, to większe rozczarowanie. Bywa i tak, choć przyznam, że budzi to moją frustrację…
W takich chwilach przypominam sobie jednak o tych powieściach, które mnie urzekły. I z niecierpliwością czekam na kolejne, które podbiją moje serce.
Rok 2017 podsumowałam TOPką dziesięciu pozycji. W tym roku będzie ich tylko sześć (właściwie siedem, ale dwie znajdą się na jednym miejscu). To garstka, ale zaręczam, że są to powieści wyjątkowe i cała reszta kompletnie się do nich nie umywa.
Co ciekawe, żadna z tych powieści nie jest rasowym kryminałem. W każdej można znaleźć wątki kryminalne, ale są to raczej misz-masze gatunkowe, które ciężko mi jednoznacznie sklasyfikować. I może właśnie dlatego tak bardzo mi się podobały?
6. Wojciech Chmielarz „Żmijowisko”
Pierwsze spotkanie z tym autorem okazało się bardzo udane. „Żmijowisko” jest powieścią bardziej obyczajową, niż kryminałem czy thrillerem, ale lekkie pióro autora sprawia, że czytelnik zupełnie nie jest tym faktem rozczarowany. Czyta się znakomicie i na jednym tchu - od deski do deski. Pełną recenzję znajdziecie tu.
5. Michael Katz Krefeld „Wykolejony”
Skandynawia kryminałem płynie i nie mogłoby w tym zestawieniu zabraknąć choć jednego skandynawskiego nazwiska. Tym razem padło na Krefelda, który ujął mnie dosłownością opisów, brudną, gęstą atmosferą i rewelacyjnie skonstruowanymi postaciami. Przypomina mi zresztą powieści naszego rodzimego pisarza, Bartosza Szczygielskiego. Jeśli więc pruszkowskie klimaty z książek Szczygielskiego przypadły Wam do gustu, to „Wykolejony” jest właśnie dla Was. Recenzja tu.
4. Robert Małecki „Koszmary zasną ostatnie”
W zestawieniu nie mogłoby zabraknąć mojego ubiegłorocznego króla, który zamknął swoją toruńską trylogię tak, że lepiej wymyślić się tego nie dało. I choć kolejna powieść Małeckiego, „Skaza”, niekoniecznie przypadła mi do gustu, to talentu odmówić mu nie mogę, a „Koszmary…” były absolutnie doskonałe.
A pisałam o nich tutaj.
3. Piotr Adamczyk „Powiem ci coś”
Początkowo, kiedy Wydawnictwo Dobra Literatura zaproponowało mi tę powieść, odmówiłam. Miałam wtedy sporą kolejkę i zupełnie nie miałam ochoty zabierać się za lekturę obyczajową. Kiedy jednak skojarzyłam nazwisko autora z profilem na facebooku o takiej samej nazwie, jak tytuł książki - poprosiłam o egzemplarz. I… cóż, przepadłam. Mało kto operuje słowem tak sprawnie, jak Adamczyk. Mało kto potrafi tak idealnie trafić w samo sedno. Piotr Adamczyk ma rzadką umiejętność ubierania w słowa prostych rzeczy w taki sposób, że w tej książce, w tych słowach się po prostu przepada. A później chce więcej. Dodam jeszcze, że mężczyźni mogliby się uczyć od Adamczyka, jak rozmawia się z kobietami…
Więcej możecie przeczytać tu.
2. Grzegorz Kozera „Noc w Berlinie”
Kolejne nazwisko poznane dzięki współpracy z Wydawnictwem Dobra Literatura. Grzegorz Kozera swoją „Nocą w Berlinie” wdarł się do mojego czytelniczego serca i wygodnie rozsiadł, zupełnie nie pytając mnie o zdanie. Powieść jest nieodkładalna, chwytająca za serce, poruszająca i nie da się jej zapomnieć. Na moim regale stanęły już pozostałe części tzw. trylogii berlińskiej (którą można czytać nie bacząc na kolejność) i jestem pewna, że w kolejnym roku staną na nim wszystkie książki tego autora.
O „Nocy w Berlinie” pisałam tutaj.
1. Maciej Siembieda „444” i „Miejsce i imię”
Moje tegoroczne największe odkrycie. Mistrz elokwencji, błyskotliwości, dokładności i poczucia humoru. Książek Macieja Siembiedy nie da się sklasyfikować gatunkowo - znajdziemy tu i obyczaj, i sensację, historię, kryminał, a nawet odrobinę thrillera i sci-fi. Podkreślałam wielokrotnie i będę powtarzać do znudzenia: dojrzałość językowa autora, lekkość, z jaką prowadzi czytelnika przez swoją opowieść, a także niezwykle rzadki talent wzbudzania autentycznego zainteresowania tym, o czym pisze, sprawiają, że jego powieści znajdują się nie tylko na liście moich ulubionych książek przeczytanych w tym roku. O nie, te powieści wchodzą na listę najlepszych, jakie kiedykolwiek przeczytałam! Nie ma tutaj wartkiej akcji okraszonej plot twistem co trzeci akapit. Nie ma. Ale jest to „coś”. Coś, co ciężko ubrać w słowa, a co sprawia, że w powieściach Pana Macieja przepada się już od pierwszego akapitu. To jest trochę tak, jak z zakochaniem od pierwszego wejrzenia - po prostu od razu wiesz, że to jest TO. I ja w tych powieściach jestem absolutnie i totalnie zakochana.
Kończymy 2018 i wchodzimy w kolejny rok, a już od stycznia czeka na nas sporo nowych, fantastycznych premier: Minier w połowie miesiąca, Szczygielski w lutym, Siembieda w marcu…
Na nowy rok sobie i Wam życzę samych doskonałych książek. Takich, których się nie zapomina po odłożeniu na półkę. Takich, które zostają w głowie i sercu, gdzie dokonują pewnych subtelnych, ale ważnych zmian. Takich, które uwrażliwiają i wzbogacają.
Szczęśliwego Nowego Roku!