1/15/2019

#51 Bernard Minier "Siostry"

Nie jestem znawcą literatury francuskiej, na pewno jednak w pierwszym odruchu nie skojarzyłabym jej z kryminałem. Tymczasem kilka lat temu poznałam dwa nazwiska francuskich pisarzy, którzy właśnie tym gatunkiem się parają. I są w nim absolutnie doskonali. Jednym z nich jest Pierre Lemaitre, który niestety niedawno postanowił porzucić gatunek. Drugim - Bernard Minier, którego najnowsza powieść ma dzisiaj swoją premierę, a na którą - nie ukrywam - bardzo czekałam.


„Siostry” są piątym tomem opowiadającym o tuluskim policjancie, Martinie Servazie. Tym razem cofamy się do początków jego policyjnej kariery i towarzyszymy mu podczas jego pierwszej sprawy: morderstwa dwóch studentek, sióstr, które zostało zainscenizowane na podobieństwo innego… popełnionego na kartach powieści znanego pisarza, Erika Langa. Servaz podejrzewa samego pisarza, tym bardziej, że siostry były jego fankami i od lat pisały do niego listy, które nie pozostawały bez odpowiedzi. Śledztwo zostaje jednak rozwiązane, znajduje się inny winny. Sprawa zostaje zamknięta.
Dwadzieścia pięć lat później Servaz jedzie na miejsce zbrodni, którym okazuje się być dom owego pisarza, a ofiarą - jego żona. 

Czy ćwierć wieku wcześniej popełniono błąd i wskazano niewłaściwego sprawcę? A może bycie znanym pisarzem już na zawsze oznacza dla Langa zmaganie się z niezrównoważonymi fanami, którzy aby zwrócić na siebie uwagę swojego idola, zdolni są nawet do morderstwa?
Na te, a także kilka innych pytań, odpowiedzi będzie musiał znaleźć Servaz, który sam anonimowy przecież nie jest. Czy ten fakt może stanowić zagrożenie również dla niego?

5 tomów.
2368 stron.
Tyle łącznie zajmuje dotychczasowa historia Martina Servaza. Czy to dużo, czy mało, każdy oceni we własnym zakresie, osobiście mogę jednak powiedzieć, że Miniera jest mi zawsze za mało.

Dlaczego?
Przy takiej ilości kryminałów, jaką czytam, ciężko jest o powieść, w której zarówno postaci, jak i wątki skonstruowane są w taki sposób, by czytelnik naprawdę zachodził w głowę, jakie może być rozwiązanie zagadki. Nie czytał dla samego doczytania do końca, a faktycznie myślał o tym, co na kartach tej powieści może się jeszcze wydarzyć, snuł przypuszczenia, wysuwał hipotezy… A także miał wątpliwości, czy głównemu bohaterowi aby na pewno uda się i tym razem wykaraskać z opałów… Tymczasem u Miniera właśnie to otrzymujemy: autentyzm. Wydarzeń i osób biorących w nich udział. Nic nie jest czarno-białe i nikt kryształowo czysty ani zły do szpiku kości. Motywy, jakimi kierują się bohaterowie, są prawdopodobne i zrozumiałe. I to jest ogromna siła jego książek. Że są napisane w taki sposób, że bez trudu mogłabym uwierzyć, że gdzieś tam, w pięknej Francji, takie wydarzenia faktycznie mogły mieć miejsce.

To jednak, w jaki sposób Minier wciąga czytelnika w swoją historię, oplata go słowami niczym pajęczyną i nie pozwala mu się wyrwać, dopóki nie pozna finału… to jest, proszę Państwa, majstersztyk. Szczególnie biorąc pod uwagę, że akcja nie jest wartka, nie pędzi na łeb, na szyję, ale autorowi udaje się zasiać w czytelniku ziarno niepokoju, niepewności i ciekawości, które ze strony na stronę kiełkuje, by w pewnym momencie urosnąć do tego stopnia, by ten nie mógł zrobić nic innego, jak tylko czym prędzej dokończyć lekturę.
I tak właśnie wygląda naprawdę dobry literacki kryminał.

„Siostry” nie są moim zdaniem najlepszą częścią tej serii, albowiem przebicie genialnego „Nie gaś światła” byłoby nie lada wyczynem, do Miniera jednak słabość będę miała zawsze. Na jego książki trzeba długo czekać, ale warto. I mam nadzieję, że autor nigdy nie zamieni jakości na ilość.

Byłaby wielka szkoda.


Moja ocena: 👍👍👍👍/5



Tytuł: Siostry
Autor: Bernard Minier
Wydawnictwo: Dom Wydawniczy Rebis
Liczba stron: 368
Data wydania: 15 stycznia 2018




Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję:


Copyright © 2016 la reine margot , Blogger