Za każdym razem, kiedy sięgam po książkę, która jest wszędzie chwalona i zbiera niezwykle pozytywne opinie, a ja jestem nią rozczarowana, podejrzewam się o jakiś umysłowy defekt. Co znaczy, że myślę o tym bardzo często, bo niestety ostatnimi czasy tego typu książki ciągle wpadają w moje ręce. Wciąż poszukuję lektury, która mnie porwie. Pochłonie i sprawi, że zachłannie będę przewracać kartki bez zwracania uwagi na otaczający mnie świat. Kiedy nic nie będzie ważne - głód, pragnienie, a nawet proszący o pieszczoty kot. I w swojej naiwności co chwilę daję się złapać na - ograną przecież - strategię marketingową, że skoro wszyscy mówią o czymś dobrze, to coś w tym musi być.
I w 99% przypadków jestem rozczarowana. Ewentualnie kwituję: „było ok, ale bez szału”.
I tak właśnie dałam się też nabrać w przypadku książki Jakuba Szamałka „Cokolwiek wybierzesz”. Całe szczęście, że skorzystałam z Legimi, które uratowało mnie przed zakupem kolejnej książki, która nie spełnia moich oczekiwań.
Historia rozpoczyna się od przedziwnego wypadku samochodowego, w którym ginie znany prezenter telewizyjnego programu dla dzieci. Mężczyzna z dużą prędkością wjeżdża prosto w barierki na trasie szybkiego ruchu, a jego pojazd przebija się przez nie i spada na ulicę piętnaście metrów niżej.
Wypadek? Błąd kierowcy? Samobójstwo?
Sprawą interesuje się Julita, dziennikarka plotkarskiego magazynu internetowego, która otrzymuje zlecenie napisania tekstu o śmierci prezentera. Im bardziej jednak w sprawie grzebie, tym bardziej podejrzewa, że było to jednak morderstwo. A kiedy zaczyna dokopywać się do niewygodnych dla kogoś faktów, pada ofiarą ataku hakerskiego, a jej nagie zdjęcia, przesyłane niegdyś w prywatnej korespondencji, zostają pokazane całemu światu. Upokorzona kobieta jednak nie zamierza się poddawać i zamierza za wszelką cenę odkryć prawdę.
Przyznaję, że powieść ma swoje momenty, bardzo podobało mi się wyjaśnienie dotyczące śmierci wspomnianego prezentera i tutaj duży ukłon w stronę autora, ponieważ wątek jest pięknie wręcz połączony z początkowymi wydarzeniami. Jednak finał jest kompletnie niewiarygodny i robi nam z tego thrillera tanią sensację, która osadzona w polskich realiach jest zwyczajnie… śmieszna.
O książce mówi się, że jest przerażająca, bo pokazuje, jak łatwo jest wykraść nasze dane i dostać się do naszych kont we wszystkich możliwych serwisach, czy sterować naszym wirtualnym życiem. No cóż, dla mnie nie jest to żadna nowość i wydaje mi się wręcz zabawne, że ludzie nagle, przy okazji premiery przeciętnego thrillera zaczynają podkreślać, jak ważne są hasła, zabezpieczenia i w ogóle świadomość tego, jak poruszać się po sieci bez narażania na niebezpieczeństwa. Szamałek w swojej książce nie pisze o niczym, o czym nie byłoby już wielokrotnie głośno mówione. Pewnie, że uważam, że problem występuje i w związku z tym za cenne uważam zwrócenie na niego uwagi i jeśli choć 5% osób, które zetkną się z tą książką, bardziej świadomie podejdzie do ustawiania swojego kolejnego hasła, to już będzie sukces… ale ja tej historii zupełnie nie kupuję.
Potencjał był ogromny. Zaczęło się intrygująco i cała historia w teorii jest naprawdę ciekawa. W praktyce jednak… „Cokolwiek wybierzesz” jest napisane nijako, bez stylu, poupychane tu i ówdzie nagłówki i treści (sic!) artykułów, a nawet kodów są całkowicie zbędne. I o ile naprawdę można tu znaleźć kilka bardzo dobrze napisanych fragmentów, o tyle zakończenie po prostu pozostawia czytelnika z niesmakiem.
A miało być tak dobrze…
Moja ocena: 👍👍/5
Tytuł: Cokolwiek wybierzesz
Autor: Jakub Szamałek
Wydawnictwo: W.A.B.
Liczba stron: 448
Data wydania: 16 stycznia 2019
Książkę przeczytałam dzięki: