Jeśli lubicie sztampowe, szablonowe historie, NIE czytajcie tej książki.
Jeśli spodziewacie się rozrywki, przy której odpoczną Wam mózgi… na Boga, NIE sięgajcie po tę książkę!
To NIE jest książka dla każdego.
Zatem dla kogo?
Po pierwsze…
Jest to książka dla osób, które przeczytały poprzednie części.
Oczywiście można tę powieść przeczytać oddzielnie, nie zawracając sobie głowy czytaniem dwóch wcześniejszych i wszystko będzie zrozumiałe. Jednak gwarantuję, że radość z obcowania z brutalnym światem wykreowanym przez Szczygielskiego będzie znacznie mniejsza. Co nie znaczy, że niemożliwa.
Jeśli jednak ktoś sięgnie po „Serce” nie znając wcześniejszych losów bohaterów, bardzo wiele straci. Nie będzie wiedział, jakie motywy kierują Kaśką i Bysiem. Nie doceni warstwy psychologicznej, którą autor sukcesywnie (i z sukcesem!) budował od początku swojej opowieści.
Po drugie…
Jest to książka dla ludzi o mocnych nerwach.
Po wydarzeniach z poprzedniej części cyklu, „Krwi”, można by założyć, że Szczygielski już nas nie zaskoczy. Że wszystko, co najgorsze, już dotknęło dwójkę jego głównych bohaterów. Nic bardziej mylnego! Chciałoby się rzec, że autor konsekwentnie rzuca swoim postaciom kłody pod nogi, jednak byłoby to niedopowiedzenie roku… Szczygielski bowiem nie przebiera w środkach, żeby utrudnić im życie, co można raczej porównać do walenia ich tymi kłodami po głowach. Jak już jednak wspomniałam wyżej - nie jest to u niego niczym dziwnym. I jeśli ktoś spodziewa się, że w trzeciej części nagle, w jakiś magiczny sposób, wszystko zacznie im się pięknie układać… No cóż, gorzko się rozczaruje. I nie, nie jest to spoiler zdradzający fabułę - logicznym przecież jest, że „coś się musi dziać” na tych wszystkich stronach. I dzieje się, oj dzieje! Pomimo dość niespiesznie rozwijającej się akcji, napięcie w czytelniku rośnie z każdą stroną. Szczygielski zapewnił to sobie dwiema poprzednimi książkami - ten, kto sięgnie po „Serce”, jest już od dawna złapany na haczyk. I teraz autor może już robić, co chce.
I uwierzcie mi - robi.
Jest to książka dla wielbicieli mrocznego, dusznego stylu. Dla ludzi ceniących zadziorność językową. Szczygielski pisze językiem prostym, choć całości jego konstrukcji do prostoty jest niezwykle daleko. Autor posiada rzadką umiejętność stymulowania intelektu czytelnika nie zmuszając go jednocześnie do sięgania po słownik czy przekopywania internetu. Wielbiciele popkultury znajdą tu dla siebie sporo smaczków, a ci, którym nie pod rękę jest z Tarantino czy Palahniukiem, nie powinni na te subtelne znaki zwrócić uwagi.
Zachwyca narracja, która pokazuje nam naprzemiennie losy Bysia i Kaśki, tradycyjnie połączone ze sobą za pomocą gry słów, do której to Szczygielski zdążył nas przyzwyczaić, a która już w przypadku „Aorty” stanowiła zaskakujący powiew świeżego powietrza w polskiej prozie kryminalnej.
To wszystko znamy już z wcześniejszych dokonań autora, a „Serce” sprawia wrażenie podsumowania, jakie Szczygielski wystawia sam sobie: „to jest właśnie mój styl, nie pomylicie mnie z nikim innym”.
Trzecią swoją powieścią autor już nie musi nam nic udowadniać. Tą książką jedynie potwierdza to, co wiedzieliśmy już wcześniej.
I każdy wielbiciel utworów Szczygielskiego może z góry założyć, że „Serce” bije w rytmie doskonałości.
Bo taka właśnie jest ta książka.
Doskonała.
Moja ocena: 👍👍👍👍👍👍/5
Tytuł: Serce
Autor: Bartosz Szczygielski
Wydawnictwo: W.A.B.
Liczba stron: 384