
Mike i Verity byli parą przez dziewięć lat.
Szaleńczo w sobie zakochani, planowali rozkręcić swoje kariery zawodowe do takiego stopnia, by móc przejść na emeryturę w wieku 45 lat i móc skupić się na wygodnym i dostatnim życiu. Para uwielbia grać w Pragnę - grę o podtekście seksualnym.
Kiedy Mike otrzymuje propozycję doskonale płatnej posady w Nowym Jorku, postanawiają kontynuować związek na odległość. Niestety nie wytrzymuje on tej próby, a mężczyzna zdradza Verity z koleżanką z pracy. Zdruzgotany przyznaje się ukochanej do zdrady, a ta zrywa znajomość.
Kilka miesięcy później Mike otrzymuje zaproszenie na ślub Verity. Traktuje je jednak jako kolejny krok w ich tajemnej grze, cały czas będąc przekonanym, że kobieta w końcu mu wybaczy i będą żyli długo i szczęśliwie.
W końcu są sobie przeznaczeni…
Ciekawe było poprowadzenie narracji z punktu widzenia mężczyzny owładniętego obsesyjną miłością, a nie kobiety-ofiary, do czego zostaliśmy przez wielu autorów przyzwyczajeni. Niestety Hall poszła trochę na łatwiznę, a research wydaje się sięgać zaledwie podstaw psychologii. Oczywiście mogło być tak, że pisarka faktycznie wywiązała się z tej części swojego obowiązku, jednak w powieści tego nie czuć. Uważam, że pisanie o „młodych, niesamowicie uzdolnionych i bogatych” jest „odbębnieniem” tworzenia życiorysów bohaterów, a także zabiegiem, który znacznie upraszcza tworzenie głównej historii, którą autor ma do opowiedzenia. Nie trzeba się wtedy skupiać na innych życiowych problemach, z jakimi mogą borykać się (bądź co bądź, kreowani na wzór prawdziwych ludzi) bohaterowie. Zabieg ten sprawił, że Mike, zamiast być pełnokrwistym, psychicznie skomplikowanym mężczyzną, w jednej trzeciej książki zaczyna być nudnym facetem, o którym się myśli: „boże, koleś, znajdź sobie jakąś inną i przestań przynudzać!”. Nie o takich ludziach chce się czytać książki.
Podobał mi się pomysł. Idea opisania obsesyjnej miłości, zaburzeń psychicznych spowodowanych trudnym dzieciństwem i to na dodatek z perspektywy mężczyzny? Zacierałam ręce! Niestety autorce nie udało się wykreować tej historii na tyle wiarygodnie, by czytało się ją obgryzając paznokcie z nerwów… Nie ma tu także za gogo trzymać kciuki, bo choć Mike miał trudne dzieciństwo, to jego zachowania są zbyt infantylne, aby można było trwać w napięciu i niecierpliwie przewracać kartki.
Na pochwałę zasługuje konsekwencja autorki i podążanie raz wyznaczoną sobie ścieżką, o czym świadczy finał powieści. I właśnie ta końcówka podobała mi się najbardziej - ostatnie sto stron to świetna robota. Osobiście być może pokierowałabym wydarzeniami w inną stronę, jednak szanuję, że Hall nie gra na utartych schematach i nie robi z czytelnika idioty. W dobie wspomnianej wyżej popularności thrillerów psychologicznych to rzadki dar.
Powieść niewątpliwie ma swoje plusy, które jednak równoważą się z minusami, finalnie dając nam książkę, o której po przeczytaniu myśli się: „szkoda, bo zapowiadało się naprawdę dobrze”.
Ostatecznie polecam ze względu na odwrócenie ról i pozostawienie czytelnika z refleksją - wina jest tu bowiem niejednoznaczna. Dodatkowy punkt dla autorki za poruszenie kwestii nierównego traktowania zachowań seksualnych kobiet i mężczyzn, choć muszę przyznać, że ten wątek miał większe pole do manewru niż to wykorzystane przez Hall.
Liczę, że kolejna powieść będzie nieco bardziej dopracowana.
Ale na pewno po nią sięgnę.
Tytuł: Okrutne pragnienie
Autor: Araminta Hall
Wydawnictwo: W.A.B.
Liczba stron: 352