„Nigdy cię nie opuszczę” J.L. Butler to historia Francine Day - prawniczki, która według opisu Wydawcy jest „inteligentna, ambitna i odnosi sukcesy”. Francine otrzymuje nową sprawę - rozwód Martina i Donny Joyów, a jej klientem zostaje Martin. Niespodziewane spotkanie tej dwójki na neutralnym gruncie szybko skutkuje romansem. Sprawy komplikują się jeszcze bardziej, kiedy żona Joya zostaje zamordowana, a Francine jest ostatnią osobą, która widziała Donnę żywą…
Bardzo bym chciała napisać o tej książce coś dobrego, bo kryminalna intryga była tu bardzo ładnie skonstruowana i do ostatnich stron nie byłam pewna, jakie będzie rozwiązanie zagadki. Niestety, z przykrością muszę stwierdzić, że wątki obyczajowe i romansowe skutecznie mnie od tej lektury odtrącały. Przewracałam oczami już przy pierwszym opisie sceny seksu, która spokojnie mogłaby się znaleźć w książce pokroju Greya… Nie wspominając o tym, że główna bohaterka - ta rzekomo „ambitna i inteligentna” prawniczka, niesamowicie mnie irytowała. Gdzie ta ambicja, kiedy wielokrotnie podkreślone jest jej własnymi słowami, że nie jest pewna, czy chce się starać o awans? Gdzie ta inteligencja, skoro kobieta wikła się w romans z własnym klientem?
Drażni także utarty schemat. On - bogaty, wpływowy, typowy samiec alfa. Ona - zagubiona owieczka, która daje się omamić jak dziecko. Kobieta szybko traci w oczach czytelnika, zarówno jako profesjonalistka, jak i… kobieta właśnie.
Czekam na dzień, w którym dostanę w ręce książkę, która dostarczy mi intrygującą zagadkę kryminalną, ale jednocześnie nie zaserwuje mi katorgi w postaci czytania o kobietach, które dostają małpiego rozumu na widok kilku męskich mięśni… i nie tylko.
A szkoda.
Moja ocena: 👍👍/5
Tytuł: Nigdy cię nie opuszczę
Autor: J.L. Butler
Wydawnictwo: Edipresse
Liczba stron: 384
Data wydania: 13 lutego 2019
Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu: