Dla nikogo, kto mnie zna, nie będzie nowością fakt, że uwielbiam nowe technologie. Z racji zmiany branży nie jestem już tak bardzo na bieżąco, jak kiedyś, ale mimo wszystko mniej więcej ogarniam nowości. Lubię świeże rozwiązania, które pomagają w codziennym życiu. Przykładowo, możliwość uruchomienia ekspresu do kawy za pomocą aplikacji na smartfonie, jest moim zdaniem bardzo przydatną funkcjonalnością. Może nie niezbędną, ale niewątpliwie dogodną. Za każdym razem jednak, kiedy słyszę o rozwiązaniach, które docelowo miałyby ograniczyć ludzkie ruchy, możliwość podejmowania samodzielnie decyzji, czy kiedy oglądam filmy, w których internet, sztuczna inteligencja i maszyny stają się zagrożeniem dla ludzkości, choć początkowo miały być dla niej pomocą… zaczynam się zastanawiać. Dokąd zaprowadzi nas uzależnienie od ciągłego kontaktu z innymi za pomocą wirtualnej rzeczywistości i czy ten ciągły głód wiedzy, a także internetowego sukcesu, nie obróci się kiedyś przeciwko nam?
Na to pytanie poniekąd zdaje się odpowiadać „Feed” Nicka Clarka Windo. Dystopijna powieść przedstawiająca wizję tego, co może stać się ze światem, jeśli oddamy wszystkie nasze dotychczasowe zadania w ręce maszyn.
Feed to sieć połączeń dostępnych dla każdego, w każdej chwili. Idąc do pracy możesz sprawdzić, co myśli Twój mąż. Ba! Możesz się dowiedzieć, co czuje. Możesz z nim rozmawiać, będąc od niego daleko. Siedząc na nudnym zebraniu, możesz zabić czas oglądając serial. Do sprawdzenia ilości lajków na instagramie nie potrzebujesz smartfona. W ogóle nie potrzebujesz żadnego sprzętu, bo Feed masz… w głowie. Ty jesteś Feedem. Nie musisz używać języka i ust ani napinać strun głosowych, żeby na przykład przekazać kelnerowi swoje zamówienie. Wystarczy, że sformułujesz je w myślach…
Tom i Kate są małżeństwem. Poznajemy ich w momencie, kiedy są na wspólnej kolacji i oboje starają się spędzić wieczór w sposób „analogowy”. Wyłączają się z Feeda i rozmawiają ze sobą „po staremu”. Tom jest psychoterapeutą, który nie jest wielkim fanem Feeda, Kate natomiast jest od niego uzależniona… Stara się spędzić czas z mężem, ale jednocześnie odczuwa ogromną potrzebę ponownego połączenia. Tymczasem tegoż wieczoru następuje Krach.
Prolog, choć nie dawał pełnej odpowiedzi na pytanie, czym do końca jest Feed i w jaki sposób działa, sprawił, że poczułam ogromną, ale to ogromną ciekawość. W mojej głowie momentalnie pojawiły się setki pytań. Pytań, na które chciałam poznać odpowiedzi. Niestety, kiedy przeszłam dalej, okazało się, że dalsza część powieści toczy się sześć lat później, w krajobrazie postapokaliptycznym, w którym nasi bohaterowie uczą się od nowa, jak żyć bez technologii.
Nie zrozumcie mnie źle - nie twierdzę, że ciąg dalszy był zły. Co to, to nie. Rozczarowanie nagłą zmianą czasu i pełne skupienie autora na tym, co było PO Feedzie, towarzyszyło mi jednak do samego końca. I ok, zostałam lojalnie uprzedzona opisem z okładki, że fabuła dotyczy tego, co było po Krachu. Mimo to jednak, kiedy już zaczęłam czytać, czułam niedosyt. Historia wciągnęła mnie na tyle, żeby z ciekawości poznać ją do samego końca, szczególnie, że już sam początek części „sześć lat później” był mocno intrygujący, cały czas jednak miałam poczucie niewykorzystanego potencjału. Historię Feedu i zasady jego działania można było trochę bardziej rozbudować. Czuję niedosyt.
Nie zmienia to jednak faktu, że była to niewątpliwie interesująca i wciągająca lektura, a co najważniejsze: skłaniająca do refleksji…
Dokąd zmierzamy?
I gdzie skończymy?
Moja ocena: 👍👍👍/5
Tytuł: Feed
Autor: Nick Clark Windo
Wydawnictwo: Czarna Owca
Liczba stron: 344
Data wydania: 13 marca 2019
Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu: