Nie miałam ochoty czytać tej książki. Znowu bowiem dałam się namówić na hasło „thriller psychologiczny”, a ostatnio często narzekałam na książki spod tego szyldu. Pomyślałam sobie jednak, że skoro Wielka Litera postanowiła wrzucić w swoje portfolio ten gatunek, to sprawdzę, o co tyle szumu. I zdecydowanie było warto!
Clara i Haavard są małżeństwem. Clara pracuje w Ministerstwie Sprawiedliwości i skupia się na projekcie ustawy, która miałaby chronić dzieci przed ich własnymi rodzicami. Jej mąż jest lekarzem w szpitalu, do którego trafia czterolatek, który umiera na stole operacyjnym. Chłopca ewidentnie bito, a obrażenia, z jakimi trafił do szpitala, wskazują jednoznacznie, że został on najzwyczajniej w świecie pobity na śmierć przez własnego ojca. Havaard jest tym faktem wstrząśnięty. Podobnie jak jego współpracownicy: lekarka Sabija i pielęgniarz Roger. A także Clara, której Havaard opowiada o sytuacji przez telefon. Niedługo potem ojciec nieżyjącego chłopca zostaje znaleziony martwy. Wygląda to na porachunki gangsterskie imigrantów. Wkrótce ginie kolejna osoba. Która również maltretowała swoje dzieci. Czy aby na pewno jest to wynik działań typów spod ciemnej gwiazdy? A może sprawcą jest ktoś inny? Havaard? Clara? Roger? Sabija?
„Jeśli odbierasz życie komuś, kto krzywdzi innych, to czy można to usprawiedliwić?”
Zacznę od tego, że „Odbiorę ci wszystko” Ruth Lillegraven wciągnęłam dosłownie w dwa dni. Kartki przewracały się same i ani się obejrzałam, a już było po książce. Zapewne duże znaczenie ma tu fakt, że rozdziały są krótkie, dosłownie kilkustronicowe, co nadaje powieści dużego dynamizmu. Każdy rozdział przedstawia perspektywę innego bohatera, chociaż autorka skupia się głównie na Clarze i Haavardzie. I to oni grają tutaj pierwsze skrzypce.
Lillegraven porusza ważkie społecznie tematy, bo mamy tutaj i problem imigrantów, i maltretowanie dzieci, które nie mogą czuć się bezpieczne we własnych domach, w towarzystwie osób, które o ich dobrostan powinny dbać najbardziej. Znajdziemy tu również trochę polityki i tego, jak się ją „robi” w Norwegii.
Muszę przyznać, że chociaż nie znoszę narracji pierwszoosobowej, Lillegraven udała się mnie nie zniechęcić. Wręcz przeciwnie. Ta książka nie mogła zostać inaczej napisana. Nie wiem, na czym to polega, ale skandynawscy autorzy radzą sobie z tym typem narracji znacznie lepiej niż angielscy czy nasi rodzimi. Oczywiście są wyjątki, jednak według mnie bardzo rzadkie. Tymczasem tutaj mamy powieść świetną stylistycznie i przyzwoitą językowo. I typowo, jak na Skandynawię przystało - wciągającą.
Nie potrafię wyłapać i nazwać tej umiejętności, którą Norwegowie, Szwedzi i Duńczycy zdają się wysysać z mlekiem matki, ale to się po prostu świetnie czyta. Wiadomo, że nie każda powieść z północy kontynentu będzie nam odpowiadać fabularnie, ale 99% przypadków powieści pisanych przez obywateli wspomnianych wyżej krajów, czyta się po prostu znakomicie.
Nie inaczej było tutaj. „Odbiorę ci wszystko” wciąga i choć tętno mi nie przyspieszało, nie czułam też jakiegoś palącego napięcia, które zostałoby wywołane fabułą tej powieści, byłam na tyle ciekawa rozwoju wypadków, a także ukontentowana stylem autorki, że zwyczajnie tę powieść połknęłam.
I mam ochotę na więcej.
Moja ocena: 👍👍👍👍/5
Tytuł: Odbiorę ci wszystko
Autor: Ruth Lillegraven
Wydawnictwo: Wielka Litera
Liczba stron: 448
Data wydania: 24 kwietnia 2019
Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu: