Ile nieszczęść może spaść na jedną osobę? Jarosław Czechowicz pokazuje, że nie ma limitu. Że niezależnie od tego, ile zła spotkało człowieka - na własne życzenie lub nie, nie będzie magicznego momentu, w którym nagle wszystko, jakby w ramach wynagrodzenia za wcześniejsze krzywdy, zacznie się pięknie układać. Zamiast tego Czechowicz ukazuje, jak rodzi się toksyczność i pozostaje w życiu jednostki do samego końca, w międzyczasie sprawiając, że ona sama staje się toksyczna.
Jarosław Czechowicz - Toksyczność
Bohaterką „Toksyczności” jest Janina i z jej perspektywy poznajemy opowieść o nieodłącznym towarzyszu jej życia. O wrogu, którego się panicznie bała, a który stał się jej najlepszym przyjacielem i pozwalał przetrwać trudne chwile. Alkohol, bo o nim mowa, grał pierwsze skrzypce od najmłodszych lat jej życia. Początkowo wlewany w gardło ojca, a następnie, już w dorosłym życiu, w jej własne. Magiczna mikstura wypleniająca wszystkie troski i pozwalająca na zapomnienie o nędznym, biednym życiu. O samobójstwie męża, o niechcianych dzieciach, a także o tym, że rano trzeba wstać i żyć.
Przyznam, że cała ta historia budzi we mnie wstręt. Jest to podyktowane oczywiście subiektywnymi opiniami, jakie mam o osobach borykających się z problemem alkoholowym. W związku z tym ciężko mi się czytało opowieść o biednej, niewykształconej kobiecie z małego miasteczka, która za sprawą własnej głupoty i braku odpowiedzialności wpada w nałóg. Przyjaźń z butelką pełną łagodzących trud żywota procentów i pójście w ślady znienawidzonego ojca są wynikiem własnego nieprzymuszonego wyboru. Nasza bohaterka niby próbuje się wyrwać ze szponów nałogu, ale marne ma na to szanse, bo zwyczajnie lubi odpływać w niebyt za sprawą kilku głębszych. Zaniedbuje przy tym oczywiście wszystko i wszystkich, łącznie ze swoimi dziećmi…
Niedaleko pada jabłko...
Znany mi jest syndrom DDA (Dorosłych Dzieci Alkoholików) i zdaję sobie sprawę z tego, że człowiekowi wychowanemu w toksycznym środowisku może być psychicznie trudniej. Że brak właściwych wzorców w dzieciństwie i okresie dojrzewania ciągnie się za człowiekiem przez całe życie. Ale sięgnięcie po butelkę to wybór. Tym bardziej dziwny, że widziało się i doświadczyło na własnej skórze skutki jego działania. Odnoszę wrażenie, że celem tej opowieści było pokazanie, że niedaleko pada przysłowiowe jabłko i że człowiek wyrastający w patologicznych warunkach jest niejako predestynowany, by w tej patologii przeżyć całe swoje życie.
„Toksyczność” nie jest opowieścią o walce z nałogiem, o tym, że determinacja i silna wola, choć czasem podupadają, ostatecznie pozwolą się ze wszystkim uporać. To jest studium uzależnienia człowieka, który z tego pijaństwa wcale wyjść nie chce, a próbuje jedynie dlatego, że takie są społeczne oczekiwania wobec niego.
Linearność i przewidywalność losu głównej bohaterki może sprawić, że czytelnik po lekturze zada sobie pytanie: „i po co to było?”. W storytellingu istnieje coś takiego, jak „punkty zwrotne”, czyli momenty, w których fabuła zaskakuje czytelnika. Tutaj tego nie uświadczymy. Chyba że by za taki punkt wziąć kolejne niepowodzenie w życiu głównej bohaterki, które sprawia, że ta zagląda do butelki. Moglibyśmy tak zrobić, gdybyśmy z monologu, jakim właściwie jest cała ta książka, nie wyczytali pomiędzy wierszami, a miejscami nawet dosłownie, że ona zwyczajnie to lubi… Konsekwencją tego jest brak poczucia sensu opowiedzenia tej historii.
Mam zastrzeżenia co do drugiej części książki, w której po zakończeniu opowieści Janki, głos zostaje oddany pozostałym bohaterom książki, którzy opisują to, jaki wpływ na nich czy na ich bliskich miał alkoholizm Janki. Według mnie było to zbędne i nadało powieści fabularnej kształtu reportażu, co sprawiło, że zostałam wybita z rytmu i przez te ostatnie strony zwyczajnie się nudziłam. Autor odebrał mi też przyjemność samodzielnej refleksji, która zwyczajnie rozpłynęła się w niebycie w momencie, w którym dostałam serię krótkich wypowiedzi pozostałych bohaterów życia Janiny.
Punkty za styl
Ale! Proszę Państwa, ten styl! „Toksyczność” bardzo mocno kojarzy mi się z „Gnojem” Kuczoka - książką, którą czytałam kilkanaście lat temu, a styl autora pamiętam tak dobrze, jakbym tę książkę czytała wczoraj. I u Czechowicza jest podobnie. Chociaż sama historia może nieco odrzucać, to jest naprawdę dobrze napisana. Ale choć w moim świecie to pięćdziesiąt procent ostatecznej oceny książki, to niestety więcej jestem w stanie wymienić jej wad.
Jeśli jednak kolejna powieść Czechowicza będzie mieć w sobie choć odrobinę tego braku moralizowania oraz szczerości i autentyczności, które otrzymujemy w „Toksyczności”, będę Autorowi gratulować. Gra na emocjach czytelnika jest kluczem do sukcesu, a tego na kartach tej powieści nie zabrakło. Oby tylko kolejna była o czymś, bo ta niestety - dla osób, których jej tematyka osobiście nie dotyka - jest trochę o niczym.
Moja ocena: 👍👍👍/5
Tytuł: Toksyczność
Autor: Jarosław Czechowicz
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 256
Data wydania: 23 kwietnia 2019
Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję Autorowi i Wydawnictwu: