Odkąd pamiętam, uwielbiam wszelkie kalendarze i, jak to się teraz modnie mówi: planery. Z czasów licealnych mam kilka takich zeszytów zapisanych od pierwszej do ostatniej strony, które ledwo się kupy trzymają, tak bardzo są zużyte. Później, w tak zwanym dorosłym życiu, to hobby i nawyk do codziennego pisania zmienił się w zapiski hasłami, o czym trzeba pamiętać, a w najlepszym wypadku od połowy roku już nie było w nim nic. Co nie przeszkadza mi kupować ciągle nowych… Bardzo bym chciała być zorganizowana i faktycznie planować na papierze oraz odhaczać wykonane zadania, bo to bardzo motywujące do dalszego działania, jednak mój słomiany zapał zwykle wygrywa. Kiedy jednak przed oczami pojawia się kolejny planer, nie mogę się powstrzymać i tym właśnie sposobem do mojej kolekcji dołączył „Planer utkany z marzeń” od Gabrieli Gargaś.
Planer utkany z marzeń od Gabrieli Gargaś
Jest to jedna z najtańszych propozycji na rynku, a planer można dostać już za dwadzieścia kilka złotych w księgarniach internetowych, zatem byłam bardzo ciekawa, jak prezentuje się on na żywo.
Okładka przedstawia się bardzo ładnie, choć mnie osobiście nie podoba się ckliwe hasło, którym ów planer został opatrzony, ale to oczywiście rzecz gustu.
Co znajdziemy w środku?
Na początku znajduje się wstęp napisany przez autorkę, która opowiada nieco o sobie i swoim podejściu do planowania, a także opisuje szczegółowo, z czego składa się planer i podpowiada, jak go używać, choć robi to nie narzucając swojego pomysłu. W tekstach Gargaś zawartych w planerze znajdziemy sporo haseł w stylu „bądź sobą”, „nie uzależniaj swojego szczęścia od innych ludzi”, czy „jeśli coś Cię uwiera, to to zmień”. Czyli haseł, które z założenia mają być motywujące i być może dla niektórych są, dla mnie sposób ich podania jest ciężkostrawny, ale ja nie lubię takiego „pitu-pitu”, jak ja to określam. Teksty motywacyjne i afirmacyjne są przydatne, owszem, ale ich skuteczność zależy od tego, w jaki sposób są przekazane.
W planerze znajduje się również opowiadanie autorki, które pozwolę sobie pominąć milczeniem, bo już ostatnio przy recenzji jej najnowszej powieści (która znajduje się tutaj) wypowiedziałam się na temat jej stylu, a ten jest kompletnie nie w moim guście.
Planer zawiera dość sporo miejsca na własne zapiski związane z celami - przyszłymi lub tymi już osiągniętymi. Możemy wypisać listę przeczytanych książek, poznanych ludzi czy tego, czego się nauczyłyśmy, a także wylistować cele na kolejny rok: co zrobimy, a co sobie odpuścimy.
Na początku każdego miesiąca znajdziemy miesięczny harmonogram, w którym można skrótowo zapisać ważne wydarzenia na najbliższy czas.
Podział tygodnia w całym planerze wygląda mniej więcej tak samo i poza miejscem na zapiski pod każdym dniem, znajdziemy tu również miejsce na notatki czy listę zakupów.
We wstępie autorka pisze, że w planerze znajdują się inspirujące cytaty. Owszem, jest ich całkiem sporo, a przedstawiają się mniej więcej tak:
Dla kogo planer od Gabrieli Gargaś?
Przyznaję, że szata graficzna jest atrakcyjna dla oka, podoba mi się kolorystyka i niewątpliwie dobrym pomysłem jest uzupełnianie dat przez użytkownika, dzięki czemu można rozpocząć korzystanie z planera w dowolnym momencie. Ja jednak chyba już jestem za stara - ten planer podobałby mi się, kiedy miałam lat naście. Dzisiaj zdecydowanie preferuję jednak bardziej eleganckie kalendarze i planery, których zawartość jest nieco bardziej dostosowana do potrzeb ludzi... hmm... dorosłych.