10/15/2019

#96 Jonathan Carroll - Mr. Breakfast

Pierwszą książką Jonathana Carrolla, którą przeczytałam mając wówczas lat siedemnaście, była „Kraina chichów”. Powieść tę podsunęła mi koleżanka z klasy i… przepadłam. Od tamtej pory w zawrotnym tempie przeczytałam wszystkie wydane dotychczas książki autora. Miłość do jego prozy trwała w najlepsze również przez pierwsze lata moich studiów, po czym umarła podczas lektury „Zakochanego ducha” w 2007 roku. Od tamtej pory nie sięgnęłam ani po nowsze książki Carrolla, ani nie wróciłam do starych, mimo że w 2017 roku miałam okazję spotkać autora przy okazji jego wizyty w jednym ze szczecińskich empików, kiedy to kupiłam wydany wówczas zbiór opowiadań, „Kolacja dla wrony”, do której to książki zresztą do tej pory nie zajrzałam. Kiedy pojawiła się zapowiedź „Mr. Breakfast”, w pierwszej chwili zignorowałam tę informację. A później z ciekawości przeczytałam opis fabuły. Zaintrygował mnie na tyle, by zamówić książkę w przedsprzedaży i przeczytać ją w dwa wieczory. Czy było warto?

lareinemargotpl


Jonathan Carroll - Mr. Breakfast


Graham Patterson to facet, któremu trochę w życiu nie wyszło. Rozstał się z ukochaną, a jego wymarzona kariera komika zakończyła się fiaskiem. Graham postanawia zatem wyruszyć do Kalifornii, gdzie być może podejmie się pracy w firmie swojego brata. Po drodze jednak trafia do wyjątkowego studia tatuażu, w którym decyduje się na jeden ze wzorów. Okazuje się, że wybrany przez niego tatuaż daje mu możliwość przemieszczania się pomiędzy trzema wersjami jego własnego życia. Na koniec mężczyzna musi zdecydować, którym Grahamem Pattersonem ostatecznie chce pozostać.
W międzyczasie, w odległej przyszłości, inny mężczyzna, James Arthur, pisze biografię Grahama Pattersona - znanego i cenionego fotografika. 
Które życie zatem zdecydował się wieść Patterson i jakie wydarzenia doprowadziły do podjęcia przez niego takiej, a nie innej decyzji?

Czasem stara miłość jednak rdzewieje


O ile cała historia prowadzi do zaskakującego finału i czyta się ją dość przyjemnie, o tyle nie mogę powiedzieć, żebym była tą lekturą usatysfakcjonowana. Mniej więcej do 2/3 powieści byłam przekonana, że Jonathan Carroll postawił tej historii za cel przekazanie nieco banalnej prawdy: że inne życie nigdy nie jest lepsze niż to, które mamy, a liczy się tylko to, w jaki sposób nim pokierujemy. Otóż nie. Okazało się, że moje przypuszczenia były błędne i… zabijcie mnie, ale nie wiem, jaki miał być przekaz tej książki. Ot, historyjka z intrygującym początkiem, specyficznym rozwinięciem i przyzwoitym zakończeniem.

Dziwna.

Tak, to jest słowo najlepiej opisujące moje odczucia co do tej lektury. Niby znając większą część wcześniejszej twórczości autora, mniej więcej wiedziałam, czego się spodziewać. Że z kart tej powieści wyzierać będzie odrobina fantastyki zmieszana z realizmem magicznym i że na pewno zostanę przez autora poczęstowana wieloma truizmami o życiu, które jednak zawsze w wykonaniu Carrolla czyta się do tego stopnia przyjemnie, że człowiek zapisuje je w jakimś notatniku.

I dokładnie to otrzymałam. Całościowo jednak ani nie mogę powiedzieć, że przeczytałam świetnie napisaną powieść, ani że fabuła jest znakomita. 

"Co jest lepsze: życie wyjątkowe czy spokojne?"


Były jednak w „Mr. Breakfast” fragmenty, które sprawiły, że zastanowiłam się nad własnym życiem. I kiedy tak rozmyślałam, stwierdziłam, że żadnej z książek Carrolla nie czytałam dla opisanej w nich historii. Każda z nich bowiem skłaniała mnie do refleksji, z których część pamiętam do dzisiaj, jeśli zaś zapytać mnie o fabułę którejkolwiek z tych powieści, nie umiałabym opisać żadnej… 

Siła prozy Carrolla nie leży dla mnie w świetnie skonstruowanej intrydze czy doskonale napisanych bohaterach. Ona leży w sposobie oddziaływania na czytelnika i jego myśli w trakcie, a także po lekturze. 

I tego odmówić mu nie mogę.

Moja ocena: 👍👍/5

Tytuł: Mr. Breakfast
Autor: Jonathan Carroll
Wydawnictwo: Rebis
Liczba stron: 272
Data wydania: 16 października 2019
Copyright © 2016 la reine margot , Blogger