11/15/2019

#100 Nele Neuhaus - Wśród rekinów

#100 Nele Neuhaus - Wśród rekinów
Zmartwiłam się, kiedy wzięłam nową powieść Nele Neuhaus do ręki. Zawsze mam problem z takimi grubaskami, które liczą ponad sześćset stron, bo boję się, że jeśli mi nie przypadną do gustu, to utknę w nich na całe tygodnie. Chwilę więc odwlekałam tę lekturę. Ale kiedy już zaczęłam czytać, to gdyby nie ograniczenia własnego organizmu, myślę, że mogłabym wciągnąć tę powieść w jedną noc. Bo „Wśród rekinów” czyta się rewelacyjnie!

lareinemargotpl

Nele Neuhaus - Wśród rekinów


Alex Sontheim jest bankierem inwestycyjnym. Kobietą, która odnalazła się w męskim świecie rządzącym Wall Street i robi zawrotną karierę. Rozpoczyna właśnie etat w kolejnej firmie, LMI. Wspinając się po szczeblach hierarchii społecznej poznaje coraz bardziej wpływowe osoby. Obracając się w towarzystwie najbogatszych i najpotężniejszych ludzi Nowego Jorku, spotyka miliardera, Sergio Vitalego, z którym nawiązuje romans. Z każdej strony spływają do niej ostrzeżenia przed tym człowiekiem. Nawet burmistrz Nowego Jorku, Nick Kostidis, radzi jej uważać na Vitalego.

Kobieta nie zdaje sobie jednak sprawy, że ta relacja może kosztować ją wszystko, na co do tej pory pracowała. Ani że została wplątana w aferę korupcyjną o niewyobrażalnej skali.

Puzo i Grisham w spódnicy


Po przeczytaniu powyższego opisu nie myślcie sobie tylko, że to kolejna opowiastka o niby mądrej, ale jednak głupiutkiej kobiecie, która jest w stanie poświęcić wszystko, na co pracowała, dla faceta. Oj nie. Choć Alex Sontheim faktycznie potrafi zachować się głupio, to daleko jej jest do tego typu bohaterek. A wątek romansowy ma tutaj kluczowe znaczenie dla całej akcji.

Znam inne powieści Nele Neuhaus i jestem przyzwyczajona, że autorka bardzo lubi mocno rozbudowane wątki obyczajowe i w tej powieści również to znajdujemy. Co absolutnie nie jest wadą, wręcz przeciwnie! Neuhaus potrafi czytelnika przywiązać do swoich bohaterów jak mało kto. Choć chwilami zachowania głównej bohaterki były tu nieco irytujące, autorce i tak udało się sprawić, że autentycznie ją polubiłam i jej kibicowałam. I nie tylko jej.

Dawno już nie czytałam powieści, w której tyle by się działo! Patrząc na objętość tej książki, obawiałam się nudnego i ciągnącego się w nieskończoność wstępu. Tymczasem dwieście stron przeczytałam nie wiadomo kiedy i wtedy pojawiła się pierwszy raz taka myśl: „matko jedyna, tu już wydarzyło się tyle, że ja nie wiem, co Nele jeszcze może tu wcisnąć!”. I owa myśl nie opuszczała mnie prawie do samego końca.

Owszem, pewne rzeczy można było tutaj przewidzieć, nie będę mówiła, że nie. Zakończenie również pozostawia nieco do życzenia. Są to jednak niewielkie minusy w stosunku do tego, jak dobrze się tę książkę czytało.

Ostatnie zdanie powieści przeczytałam przedwczoraj. A wczoraj w ciągu dnia złapałam się na tym, że zastanawiam się, co będzie dalej. Że brakuje mi bohaterów i całej sytuacji, w którą zostali wplątani. Podobne odczucia miewam przy najlepszych serialach. I tak jak istnieje określenie binge-watching, które polega na kompulsywnym oglądaniu kilku odcinków serialu z rzędu, tak w przypadku „Wśród rekinów” doświadczyłam zjawiska binge-reading. I autentycznie mogłabym przeczytać kolejnych 750 stron tej powieści. 

„Wśród rekinów” to brawurowe połączenie tematów mafijnych z bankowością inwestycyjną. I choć akcja dzieje się około dwadzieścia lat temu, zupełnie się tego nie odczuwa. 

Dodam jeszcze, że jest to pierwsza napisana przez Neuhaus powieść. Tak, to jest debiut autorki, w który przez wiele lat nikt nie chciał uwierzyć i go wydać. Czego zupełnie nie potrafię zrozumieć, bo to jest po prostu petarda!

Także nie zastanawiajcie się dłużej, tylko bierzcie i czytajcie! Naprawdę warto.


Moja ocena: 👍👍👍👍👍/5

Tytuł: Wśród rekinów
Autor: Nele Neuhaus
Wydawnictwo: Media Rodzina
Liczba stron: 756

Data wydania: 16 października 2019

Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu:

11/04/2019

#99 Peter James - Niezbity dowód

#99 Peter James - Niezbity dowód
Okładka nowej powieści Petera Jamesa informuje o jej podobieństwie do książek Dana Browna. Prawdę mówiąc dla mnie jest to wzmianka totalnie zbędna, bowiem książek tego ostatniego nie czytałam i generalnie bardzo nie lubię narzuconego z góry porównywania do twórczości innego autora. Rozumiem zamysł pod względem marketingowym, bo miłośnicy prozy Browna mogą się rzucić na „Niezbity dowód” jak Reksio na szynkę i będzie bestseller. Z drugiej strony jest to trochę strzał w kolano, bo z kolei ci, którym „Kod Leonarda da Vinci” nie przypadł do gustu, ominą powieść Jamesa szerokim łukiem. A to byłaby wielka strata, bo to kawał bardzo przyzwoitego thrillera spiskowego. I jednocześnie jedna z najbardziej wciągających książek, jakie przyszło mi w tym roku czytać.

lareinemargotpl


Peter James - Niezbity dowód


Ross Hunter jest szanowanym dziennikarzem, u którego zjawia się emerytowany uniwersytecki wykładowca, który twierdzi, że Bóg do niego przemówił. Doktor Cook oznajmia, że jest w posiadaniu trzech zestawów współrzędnych prowadzących do miejsc, w których ukryte są relikwie stanowiące dowód absolutny na istnienie Boga. Początkowo Hunter chce zignorować Cooka i podejrzewa, że jest on zwyczajnie świrnięty. Ten jednak nie daje się łatwo zbyć i przekonuje Rossa, by ten chociaż spróbował mu uwierzyć. Wręcza mu pierwsze współrzędne z podkreśleniem, że jeśli Ross zdobędzie to, co znajduje się we wskazanym miejscu, Cook przekaże mu pozostałe dane. Niestety wkrótce doktor zostaje brutalnie zamordowany we własnym domu, a Hunter wiedziony dziennikarską intuicją, coraz bardziej wciąga się w sprawę. Prowadząc swoje śledztwo naraża się jednak wielu osobom i instytucjom. Na świecie jest bowiem cała masa ludzi, którzy zrobią absolutnie wszystko, by zdobyć relikwie.

Czy Bóg naprawdę istnieje?


Choć „Niezbity dowód” liczy sobie sześćset stron, czyta się go błyskawicznie. Po pierwsze dlatego, że na kartach powieści dzieje się bardzo dużo. Wprowadzenie w fabułę wymaga skupienia, jednak wiele ułatwiają krótkie rozdziały, które nadają tej powieści dynamizmu. Po drugie, akcja pędzi na łeb, na szyję i nie daje ani chwili oddechu. Czytelnik ciągle ma w głowie pytanie: co odkryje Hunter? Oraz kto i dlaczego planuje pokrzyżować mu szyki?

Niezależnie od tego, czy jest się osobą wierzącą, temat istnienia Boga czy innej siły wyższej jest czymś, nad czym każdy z nas zastanowił się przynajmniej raz w życiu. James w swojej powieści rysuje bardzo sugestywny i wiarygodny obraz tego, jakie konsekwencje dla całego świata mogłoby mieć odkrycie niepodważalnego dowodu na istnienie Boga. Pokazuje on wszystkie możliwe scenariusze dotyczące niezadowolenia różnego rodzaju ugrupowań religijnych, a także… biznesmenów. Autor nie stroni od wyciągania brudów na światło dzienne i z rozbrajającym tupetem opisuje religię nie tylko jako wiarę, ale również jako sposób na robienie ogromnych pieniędzy.

Peter James nie boi się pokazać, że wszystkie religie świata łączy ze sobą jedno: wyznawcy każdej z nich uważają, że to oni mają rację. I  mimo tak dużego postępu nauki, nie potrafią tej swojej racji udowodnić. Dyskusja ciągle przybiera postać tupania nogą przez rozkapryszonego bachora (choć w dzisiejszych czasach ową „nogą” potrafią być niestety karabiny i bomby...) krzyczącego: moja racja jest najmojsza! 

Mimo że jest to powieść mająca stanowić dla czytelnika rozrywkę, daje dużo do myślenia. I osobiście po jej lekturze ciągle zastanawiam się nad jednym.

Co musiałoby się stać, żebym bez żadnych wątpliwości uwierzyła w istnienie Boga?

P.S. Ciekawe jest to, że tytuł oryginalny to "Absolute proof"- jak zatem tłumacz z prostego, ale o ile bardziej wymownego "dowodu absolutnego" stworzył "Niezbity dowód" pozostaje dla mnie zagadką...

Moja ocena: 👍👍👍👍👍/5

Tytuł: Niezbity dowód
Autor: Peter James
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 608
Data wydania: 18 września 2019

Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu:


Copyright © 2016 la reine margot , Blogger