Jako miłośnik kryminałów potrzebuję od czasu do czasu sięgnąć po coś innego. Prawdę mówiąc, już od jakiegoś czasu nudzą mnie kryminały, ale to temat na inny czas. W każdym razie zwykłam robić sobie przerwy między morderstwami i śledztwami, i zazwyczaj wtedy sięgam po literaturę lekką i przyjemną. Niestety często kończy się to rozczarowaniem, ponieważ coraz trudniej trafić na lekko napisaną sympatyczną historię, która nie będzie jednocześnie… głupia. I tutaj z ratunkiem przychodzi nowa seria Wydawnictwa Albatros, Mała czarna. Znajdziemy w niej pozytywne historie, którym nie brak humoru. Najnowsza z nich, „Lista, która zmieniła moje życie” trafiła niedawno w moje ręce.
Olivia Beirne - Lista, która zmieniła moje życie
Georgia jest rysownikiem, której projekty nie widzą światła dziennego. Zamiast pokazać je swojej szefowej i rozwijać swoją pasję na zawodowym gruncie, dziewczyna wykonuje pracę asystentki, co wiąże się z wykonywaniem absurdalnych poleceń szefowej.
Kiedy siostra Georgii nagle dowiaduje się, że choruje na stwardnienie rozsiane, dziewczyna dostaje od niej listę zadań do wykonania. Zadań, których ona sama nie będzie już w stanie zrobić.
W ten sposób Georgia wkracza na drogę, która całkowicie zmieni jej życie.
Sympatyczna komedia romantyczna
Przyznam, że uwielbiam komedie romantyczne. „Masz wiadomość”, „Jak stracić chłopaka w 10 dni” czy „Love Actually”, to tylko kilka z dość pokaźnej listy moich ulubionych. Oczywiście mowa tutaj o filmach, bo aż do ubiegłego roku, kiedy to w moje ręce trafiła powieść „Współlokatorzy”, nie sądziłam, że mogę polubić również taką literaturę. Okazało się jednak, że warto się czasem oderwać od „poważnych” lektur i po prostu przeczytać coś dla rozrywki. I w ten sposób, kiedy tylko dowiedziałam się o premierze „Listy, która zmieniła moje życie”, niecierpliwie czekałam, aż trafi ona w moje ręce. Liczyłam, że podobnie jak przy wspomnianych „Współlokatorach”, po prostu przepadnę na kilka godzin.
I tak się stało. „Lista, która zmieniła moje życie” to książka „na raz”. Jak się zacznie, tak czyta się od deski do deski. Jest miło, jest przyjemnie, miejscami naprawdę zabawnie. Oczywiście przewidywalnie, ale to jest standard wpisany w schemat gatunku, więc nie traktowałabym tego jako wadę.
W moim odczuciu komedia romantyczna ma jedno zadanie: bawić. Pozwolić czytelnikowi oderwać się od rzeczywistości, wciągnąć i może nawet wzruszyć. I to zadanie jak najbardziej można tutaj odhaczyć. Spędziłam kilka godzin z tą książką i naprawdę bardzo dobrze się bawiłam.
Poprzeczkę jednak podniosłam Olivii Beirne zbyt wysoko. Oczekiwałam oryginalności „Współlokatorów” i tego mi niestety tutaj zabrakło. Ogólny zarys fabuły przypomina mi zresztą czytany całkiem niedawno „Pokój wspaniałości” autorstwa Juliena Sandrela.
To, co ostatecznie wpływa na moją pozytywną ocenę „Listy (...)”, to humor. Zdarzyły się bowiem momenty, w których chichrałam się podczas lektury na głos, a wcale nie jest łatwo do tego doprowadzić.
Bardzo polecam każdemu, kto ma ochotę na szybki i niezobowiązujący skok w bok od swoich ulubionych gatunków literackich.
Tytuł: Lista, która zmieniła moje życie
Autor: Olivia Beirne
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 20 maja 2020
Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu: