7/21/2020

#125 Kerry Fisher - Matka (prawie) idealna

#125 Kerry Fisher - Matka (prawie) idealna
Jeśli chodzi o filmy, to komedie romantyczne są moim absolutnym guilty pleasure. Uwielbiam te urocze historyjki zawsze oparte o ten sam schemat: ona poznaje jego, zakochują się w sobie, następuje jakiś dramatyczny moment, przez który ich drogi na moment się rozchodzą, a później dostajemy słodki happy end. Każda komedia romantyczna wygląda dokładnie tak samo, różni się jedynie koncepcją fabularną, ale mechanizm pozostaje taki sam. W książkach wygląda to identycznie, tylko niestety najczęściej nie da się tego czytać - styl, język, poziom inteligencji bohaterów nierzadko pozostawiają wiele do życzenia. Dlatego obawiałam się lektury „Matki (prawie) idealnej”, bo spodziewałam się przesłodzonej historii z irytującymi bohaterami. Całe szczęście moje obawy zostały rozwiane już podczas lektury pierwszych stron.

lareinemargotpl

Kerry Fisher - Matka (prawie) idealna


Maia reprezentuje klasę robotniczą. Mieszka w biednej dzielnicy z dwójką dzieci i partnerem, który zamiast szukać pracy, wyleguje się na kanapie i oczekuje, że Maia na wszystko zarobi. Kobieta tymczasem urabia sobie ręce po łokcie sprzątając domy bogatych ludzi.

Pewnego dnia Maia odbiera telefon od prawnika jednej z kobiet, u których sprzątała. Okazuje się, że starsza pani zapisała jej w spadku niemałe pieniądze. Jest jednak jeden haczyk: pieniądze mogą zostać przeznaczone wyłącznie na jeden cel, a mianowicie na posłanie dzieci Mai do prywatnej szkoły.

Maia oczywiście przyjmuje spadek, w końcu chce, by jej dzieci miały lepszy start w życie, niż ona sama. Okazuje się jednak, że sprawa wcale nie jest tak prosta, jak mogłoby się wydawać. Nauka w prywatnej szkole wiąże się bowiem ze sporymi dodatkowymi wydatkami, a na leniwego partnera Maya oczywiście liczyć nie może.

Posłanie dzieci do prywatnej szkoły, poza oczywistą zaletą zapewnienia im wartościowej edukacji, niespodziewanie przynosi również plusy w postaci nowej przyjaciółki, a także zainteresowania jednego z nauczycieli…

Przyzwoita komedia romantyczna


Oczywiście można przewidzieć, jak się ta historia skończy, ale Fisher zapewnia nam po drodze trochę fabularnych niespodzianek, które sprawiają, że powieść czyta się z ogromnym zainteresowaniem. Styl autorki jest lekki i przyjemny, przez strony mknie się z prędkością błyskawicy, a perypetie głównej bohaterki miejscami wywołują co najmniej uśmiech, choć przyznaję, że były momenty, kiedy lektura doprowadziła mnie również do chichotu. I bynajmniej nie szyderczego.

„Matka (prawie) idealna” to naprawdę bardzo przyjemna komedia romantyczna, która - jak przystało na ten gatunek - działa na wyobraźnię i budzi marzycielską stronę naszej natury. Polecam wszystkim, którzy potrzebują oderwania od rzeczywistości i mają ochotę na coś lekkiego, ale zgrabnie napisanego. 

Tytuł: Matka (prawie) idealna
Autor: Kerry Fisher
Wydawnictwo: Literackie
Data wydania: 15 lipca 2020


Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu:


7/16/2020

#124 Przemysław Semczuk - Cyklon

#124 Przemysław Semczuk - Cyklon
Od jakiegoś czasu można zauważyć wzrost zainteresowania pisarzy tematyką II Wojny Światowej. W samym tylko styczniu tego roku wyszło kilkanaście mniej lub bardziej fabularyzowanych pozycji opartych na wydarzeniach związanych z tamtymi czasami. Od tamtej pory pojawiło się oczywiście wiele nowych, a ostatnio swoją premierę miał „Cyklon” Przemysława Semczuka.

lareinemargotpl

Przemysław Semczuk - Cyklon


Jeden pogrzeb, jedna stypa, kilku kluczowych uczestników i wiele tajemnic, które po raz pierwszy ujrzą światło dzienne. Dwie siostry, które większość swojego czasu przeżyły nie wiedząc o swoim istnieniu. Jedna z nich poszukuje odpowiedzi na temat swojego pochodzenia i powodów oddania jej do adopcji. Druga jej w tym pomaga, sama dowiadując się przy tym, jak wiele z tego, w co całe życie wierzyła, jest nieprawdą.

Historia oparta na faktach


Nie włożyłabym „Cyklonu” pomiędzy powieści obozowe. Określiłabym to raczej jako powieść, która zaledwie ociera się o tamte wydarzenia, choć faktycznie sednem całej historii jest właśnie okres II Wojny Światowej. 

Semczuk uplótł zgrabną opowieść, która prowadzi czytelnika krok po kroku do - niestety - spodziewanego rozwiązania. Trudno powiedzieć, czy każdy czytelnik domyśli się rozwiązania zagadki, mnie niestety finał niczym nie zaskoczył. 

Chciałabym powiedzieć, że jest to powieść świetnie napisana, ale nie mogę - za bardzo czuć w niej reporterskie zacięcie pisarza, brakuje emocji, które ta historia powinna w czytelniku wzbudzać. Dialogi i niektóre opisy są miejscami „płaskie” i proste. Po skończonej lekturze można wręcz odczuć rozczarowanie, że ta opowieść została odarta z uczuć bohaterów. Potencjał miała bowiem ogromny.

Nie mogę jednak powiedzieć, że to zła lektura i nie chciałabym także nikogo do niej zniechęcać. Biorąc pod uwagę fakty za nią stojące i świetny research autora, który czuć na każdej stronie, uważam, że jest to pozycja warta uwagi. 

Styl Semczuka może i jest oszczędny, przez co całość mieści się na niecałych trzystu stronach, nie można jednak powiedzieć, że jest to czytadło, które wchodzi w jeden wieczór i można o nim zapomnieć. Na uwagę zasługuje tu przede wszystkim konstrukcja powieści i sposób, w jaki autor odsłania przed czytelnikiem kolejne kawałki układanki za pomocą kilku perspektyw, z których każda dokłada kolejny puzzel do całokształtu prawdziwej historii kryjącej się pod ogromną siecią kłamstw i pozorów. 

Gdyby położyć większy nacisk na warstwę psychologiczną i emocjonalną, „Cyklon” mógłby być naprawdę znakomity. Mimo to jest książką, po którą naprawdę warto sięgnąć.


Tytuł: Cyklon
Autor: Przemysław Semczuk
Wydawnictwo: Świat Książki
Data wydania: 10 czerwca 2020


Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję Autorowi oraz Wydawnictwu:

7/03/2020

#123 Taylor Jenkins Reid - Daisy Jones & The Six

#123 Taylor Jenkins Reid - Daisy Jones & The Six
Czekałam na tę książkę od momentu, w którym przeczytałam ostatnią stronę „Siedmiu mężów Evelyn Hugo”. A było to w czerwcu ubiegłego roku. Niemal trzynaście miesięcy - dla każdego czytelnika to ogrom czasu na zawieszenie autorowi poprzeczki na bardzo wysokim poziomie. Od kiedy jednak poznałam datę premiery, zaczęłam obawiać się, czy aby jednak nie mam zbyt wygórowanych oczekiwań i czy lektura mnie nie rozczaruje. Wczoraj książka w końcu trafiła w moje ręce i po rozpoczęciu lektury zdałam sobie sprawę, że jej konstrukcja jest dość nietypowa i zaczęłam lekko kręcić nosem. Jednak fakt, że już dzisiaj pojawia się recenzja, dobitnie świadczy o tym, że wszystkie moje obawy zostały rozwiane już po kilku stronach. 

lareinemargotpl

Taylor Jenkins Reid - Daisy Jones & The Six


„Daisy Jones & The Six” to opowieść o powstaniu zespołu The Six, do którego dołączyła po jakimś czasie wokalistka Daisy Jones. Jest to historia miłości do muzyki, ale też narkotyków i niekończących się imprez. W końcu, jest to opowieść o drodze na szczyt, widoku, jaki się z niego rozpościera, a także o wszystkim tym, co może sprawić, że widok, choć piękny, nie zastępuje prawdziwego życia i nie rozwiązuje problemów. To losy ludzi, którzy stworzyli coś niesamowitego i osiągnęli niebywały sukces. I musieli za to zapłacić.

Kraina rock’n’rollem płynąca


Już przy „Siedmiu mężach Evelyn Hugo” (recenzja tutaj) mówiłam, że gdyby każda prawdziwa biografia była pisana tak dobrze, to nie w ogóle nie sięgałabym po inne gatunki literackie. Przy „Daisy Jones & The Six” autorka przeszła jednak samą siebie. Nie można pominąć tutaj faktu, że zarówno Reid, jak i jej redaktor i wydawca wykazali się nie lada odwagą i pewnością siebie publikując powieść fabularną w formule wywiadu z członkami zespołu i ich bliskimi. I choć pomysł wydaje się nieco absurdalny i można pomyśleć, że skoro nie mówimy tu o realnych postaciach, prawdziwych sławach, to zabraknie nam tego dreszczyku emocji, który towarzyszy każdemu człowiekowi, który zagląda za kulisy. 

Na przekór temu Reid stworzyła nie tylko naprawdę wciągającą i fascynującą historię, ale sprawiła też, że podczas lektury człowiek całym sobą pragnie usłyszeć muzykę tworzoną przez Daisy Jones & The Six. Jakim wspaniałym przeżyciem byłoby czytanie tej powieści przy akompaniamencie rytmu perkusji, emocjonujących zawodzeń gitary i elektryzujących głosów Daisy Jones i Billego Dunne’a! Ponieważ jednak mamy do czynienia z fikcją, jeśli tylko jesteśmy wystarczająco wrażliwi muzycznie, możemy sobie te wszystkie dźwięki wyobrazić.

Daisy Jones & The Six mogliby istnieć naprawdę. Gdyby mi nie powiedziano, a tylko dano tę książkę do przeczytania, zarzekałabym się, że taki zespół musiał istnieć. I szukałabym ich nagrań w internecie. 

Choć forma, jaką autorka wybrała do przekazania nam tej historii, w teorii nie pozwala na silne oddziaływanie na wyobraźnię czytelnika, przysięgam, że Reid udało się sprawić, że ja tę muzykę słyszałam. 

Głośno i wyraźnie. 

Tytuł: Daisy Jones & The Six
Autor: Taylor Jenkins Reid
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Data wydania: 15 lipca 2020

Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu:


7/01/2020

#122 Ilaria Tuti - Śpiąca nimfa

#122 Ilaria Tuti - Śpiąca nimfa
Rok temu czytałam debiutancką powieść Ilarii Tuti, „Kwiaty nad piekłem”. Nie szalałam z zachwytu, ale naprawdę bardzo podobał mi się zarówno styl autorki, pomysł na fabułę, jak i kreacja głównych bohaterów. Dlatego cieszyłam się bardzo, kiedy w moje ręce wpadła kolejna część, bo choć z kryminałami jest mi ostatnio bardzo nie po drodze, Tuti dodałam do listy wyjątków. 

lareinemargotpl

Ilaria Tuti - Śpiąca nimfa


W „Śpiącej nimfie” wraz ze znanymi nam z poprzedniej części bohaterami, Teresą Battaglią i Massimo Marinim, podążamy tropem obrazu, który został w całości namalowany ludzką krwią. Autor dzieła jest schorowanym starcem, który z wyboru od wielu lat nie wypowiedział ani jednego słowa, dlatego Teresa i Massimo muszą szukać innych śladów, które mogłyby im pomóc w rozwiązaniu zagadki, która ma swoje źródło w wydarzeniach z czasów II Wojny Światowej. Nie ułatwiają im tego prywatne problemy, z którymi się borykają. 

Szału nie ma...


Opisuję fabułę bardzo oszczędnie, żeby nie napisać nic, co mogłoby zepsuć lekturę komuś, kto z tą serią jeszcze nie miał do czynienia. Nie ułatwia mi to zadania napisania opinii na temat tej powieści, ponieważ wątek obyczajowy dotyczący osoby Teresy Battagli jest tutaj najciekawszą częścią i przyznam szczerze, że gdyby nie on, to chyba bym przez tę powieść nie przebrnęła…

O ile główna oś fabularna, czyli historia obrazu, a więc tytułowej „Śpiącej nimfy”, na początku bardzo mnie zaintrygowała, o tyle im głębiej w tę opowieść wchodziłam, tym bardziej traciłam zainteresowanie. Całość jest bardzo spójna i, mówiąc kolokwialnie, trzyma się kupy, ale gdzieś w połowie powieści zaczęła się robić zbyt zagmatwana i śledzenie naszych policjantów, jak jeżdżą w tę i z powrotem zwyczajnie mnie nużyło. Nie chcę nikogo zniechęcać, problem bowiem może być we mnie, bo od jakiegoś czasu kryminały mi kompletnie nie leżą…

Jest jedna rzecz, która mi w tej powieści naprawdę bardzo nie podeszła. Jest ona bowiem napisana strasznie poetyckim językiem. Wszelkie opisy natury, pogody czy uczuć zdawały mi się wręcz przepoetyzowane. Nie wiem, na ile jest to winą tłumaczenia, a na ile samej autorki, ale kiedy czytałam zdania w stylu: „głęboki jak otchłanie ludzkiej duszy”, to po prostu przewracałam oczami. A tego typu kwiatków jest w tej książce tyle, że oczy się o nie non stop potykają.

Wspomnę również, że w żadnej książce nie widziałam tyle razy słowa „wszakże”, co tutaj. I tak, naprawdę mi to przeszkadzało.

Całość oceniam jako przyzwoity kryminał, ale niestety bez szału i z przykrością stwierdzam, że za dwa, może trzy tygodnie, nie będę już pamiętała, o czym była ta książka. A szkoda, bo liczyłam, że przełamie moją obecną niechęć do gatunku.

Tytuł: Śpiąca nimfa
Autor: Ilaria Tuti
Wydawnictwo: Sonia Draga
Data wydania: 10 czerwca 2020


Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu:


Copyright © 2016 la reine margot , Blogger