Jeśli chodzi o filmy, to komedie romantyczne są moim absolutnym guilty pleasure. Uwielbiam te urocze historyjki zawsze oparte o ten sam schemat: ona poznaje jego, zakochują się w sobie, następuje jakiś dramatyczny moment, przez który ich drogi na moment się rozchodzą, a później dostajemy słodki happy end. Każda komedia romantyczna wygląda dokładnie tak samo, różni się jedynie koncepcją fabularną, ale mechanizm pozostaje taki sam. W książkach wygląda to identycznie, tylko niestety najczęściej nie da się tego czytać - styl, język, poziom inteligencji bohaterów nierzadko pozostawiają wiele do życzenia. Dlatego obawiałam się lektury „Matki (prawie) idealnej”, bo spodziewałam się przesłodzonej historii z irytującymi bohaterami. Całe szczęście moje obawy zostały rozwiane już podczas lektury pierwszych stron.
Kerry Fisher - Matka (prawie) idealna
Maia reprezentuje klasę robotniczą. Mieszka w biednej dzielnicy z dwójką dzieci i partnerem, który zamiast szukać pracy, wyleguje się na kanapie i oczekuje, że Maia na wszystko zarobi. Kobieta tymczasem urabia sobie ręce po łokcie sprzątając domy bogatych ludzi.
Pewnego dnia Maia odbiera telefon od prawnika jednej z kobiet, u których sprzątała. Okazuje się, że starsza pani zapisała jej w spadku niemałe pieniądze. Jest jednak jeden haczyk: pieniądze mogą zostać przeznaczone wyłącznie na jeden cel, a mianowicie na posłanie dzieci Mai do prywatnej szkoły.
Maia oczywiście przyjmuje spadek, w końcu chce, by jej dzieci miały lepszy start w życie, niż ona sama. Okazuje się jednak, że sprawa wcale nie jest tak prosta, jak mogłoby się wydawać. Nauka w prywatnej szkole wiąże się bowiem ze sporymi dodatkowymi wydatkami, a na leniwego partnera Maya oczywiście liczyć nie może.
Posłanie dzieci do prywatnej szkoły, poza oczywistą zaletą zapewnienia im wartościowej edukacji, niespodziewanie przynosi również plusy w postaci nowej przyjaciółki, a także zainteresowania jednego z nauczycieli…
Przyzwoita komedia romantyczna
Oczywiście można przewidzieć, jak się ta historia skończy, ale Fisher zapewnia nam po drodze trochę fabularnych niespodzianek, które sprawiają, że powieść czyta się z ogromnym zainteresowaniem. Styl autorki jest lekki i przyjemny, przez strony mknie się z prędkością błyskawicy, a perypetie głównej bohaterki miejscami wywołują co najmniej uśmiech, choć przyznaję, że były momenty, kiedy lektura doprowadziła mnie również do chichotu. I bynajmniej nie szyderczego.
„Matka (prawie) idealna” to naprawdę bardzo przyjemna komedia romantyczna, która - jak przystało na ten gatunek - działa na wyobraźnię i budzi marzycielską stronę naszej natury. Polecam wszystkim, którzy potrzebują oderwania od rzeczywistości i mają ochotę na coś lekkiego, ale zgrabnie napisanego.
Tytuł: Matka (prawie) idealna
Autor: Kerry Fisher
Wydawnictwo: Literackie
Data wydania: 15 lipca 2020
Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu: