Muzyka jest bardzo ważna w moim życiu. Towarzyszy mi każdego dnia - czasem gra cicho, w tle, innym razem moi sąsiedzi słuchają jej razem ze mną. W mojej pamięci zaszyta jest cała masa utworów wywołujących u mnie konkretne emocje, a także takich, które kojarzą mi się z konkretnymi wspomnieniami, miejscami czy osobami. Dlatego bardzo lubię książki, w których muzyka jest istotnym elementem. Nie mogłabym więc nie sięgnąć po „Wszystkie piosenki o miłości” - choćby ze zwykłej ciekawości, jakimi utworami będzie ta powieść wybrzmiewać.
Jane Sanderson - Wszystkie piosenki o miłości
Choć „Pump it up” Elvisa Costello & The Attractions raczej nie zostałby przez nikogo określony jako utwór romantyczny, to właśnie on połączył dwoje nastolatków. Daniel i Alison zakochali się w sobie po uszy, a muzyka była nieodłącznym elementem ich wspólnego świata. Wydawać by się mogło, że nikt ani nic nie może ich rozłączyć - nawet tajemnice skrywane przez Alison. Pewnego dnia jednak dziewczyna znika bez słowa.
Trzydzieści lat później Daniel trafia przypadkiem na konto Alison na Twitterze. Wspomnienia powracają wraz z wciąż nurtującym go pytaniem: dlaczego Alison go wtedy zostawiła? Nie wiedząc, jak po tylu latach nawiązać z nią kontakt, Daniel wysyła do Alison wiadomość w formie, o której wie, że Alison na pewno zrozumie: przesyła jej link do piosenki. I tak zaczyna się powrót do przeszłości…
_
_
Stara miłość nie rdzewieje
Jane Sanderson zdaje się mieć w swojej powieści jeden cel, a jest nim ukazanie mocy pierwszej miłości. Cała powieść jest właściwie peanem na jej cześć. Choć główni bohaterowie są naprawdę wiarygodnie wykreowani, ich rozterki są zrozumiałe, a świat przedstawiony przez autorkę pokazuje, że życie nie jest czarno-białe i nie otrzymamy tu wizji tak cukierkowej, jak mógłby sugerować tytuł, to jednak nie do końca jestem tą historią usatysfakcjonowana.
Owszem, jest to naprawdę przyjemna lektura, a lekkie pióro autorki sprawia, że przez karty tej powieści mknie się z prędkością światła, jednak to, co tutaj nieco zgrzyta, to postaci drugoplanowe, które są w tej fabule niezwykle istotne. Autorka jednak traktuje je nieco po macoszemu, a sytuacja, w której nagle znajdują się wszyscy bohaterowie, a nie tylko pierwszoplanowi, zasługuje na nieco więcej uwagi. Zdaję sobie sprawę, że to tylko powieść fabularna, jednak pewne kwestie na poziomie kreacji psychologicznej bohaterów są dla mnie zwyczajnie niewiarygodne.
A skoro już o piosenkach mowa, to choć muzyka jest tu bardzo ważna, a na kartach tej powieści znajdziemy masę naprawdę świetnych tytułów, to jednak jest ona tylko tłem dla historii miłosnej, a miejscami odnosi się wrażenie, że jest wymówką dla autorki do dorzucenia większej ilości znaków… Niestety to wrażenie towarzyszyło mi przez większą część tej lektury. Jedynie fragmenty, w których autorka zabiera czytelnika do przeszłości, faktycznie wybrzmiewały wspominanymi utworami.
Nie mogę powiedzieć, że to zła książka, nie powiem także, że jej nie polecam. Myślę, że to jeden z tych tytułów, po które po prostu trzeba sięgnąć i sprawdzić samemu. Całość na pewno bardzo dobrze się czyta, fabułę jednak każdy musi ocenić samodzielnie.
Tytuł: Wszystkie piosenki o miłości
Autor: Jane Sanderson
Wydawnictwo: Znak Literanova
Data wydania: 5 lipca 2021
Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu: