9/28/2021

#144 Anna Chaber - Zaproś mnie na pumpkin latte

 Jestem wymagającym czytelnikiem. Nie zadowalam się byle historyjką, czepiam się absolutnie wszystkiego, do czego przyczepić się można i potrafię napisać recenzję bardzo nieprzychylną. Nie ma u mnie czegoś takiego jak „taryfa ulgowa”. Nawet w przypadku debiutów. A z takim przecież przy „Zaproś mnie na pumpkin latte” mamy do czynienia. 


la reine margot

Anna Chaber - Zaproś mnie na pumpkin latte


Paula pracuje w korporacji, gdzie sumiennie wykonuje swoje obowiązki i czeka na upragniony awans. Grzecznie siedzi na swoim krześle i obserwuje, jak wszyscy wokół awansują, a ona jest przez szefostwo pomijana, mimo że ona jest od nich lepsza. Nie umie się jednak postawić szefowi i walczyć o swoje, a na dodatek spada na nią organizacja jesiennego eventu. Tymczasem dziewczyna nie znosi jesieni i wszystkiego, co z nią związane, ponieważ kojarzy jej się to z pewnym wydarzeniem z przeszłości…


Greg jest baristą. Z zamiłowania, nie z przymusu. Nikt nie wie o kawie więcej niż on. Marzy o własnej kawiarni, w której nie będzie korporacyjnych wymogów wciskania klientom niepotrzebnych dodatków. Nie ma jednak wystarczających funduszy na rozpoczęcie własnego biznesu. Organizowany przez firmę konkurs na najlepszego baristę w kraju i główna wygrana mogłyby mu jednak w tym pomóc.


Kontakty tych dwojga nie wykraczają poza złożenie przez dziewczynę zamówienia przy ladzie. Do czasu…


_



_


Idealnie jesienny klimat


Podchodziłam do tej książki trochę jak pies do jeża, z obawą, że otrzymam infantylny, słodkopierdzący romansik, a autorka utarła mi nosa. Okazało się bowiem, że jest to dość przyjemna lektura, której oddałam dwa wieczory i nie był to czas stracony. Polubiłam się z bohaterami, wciągnęła mnie opisana przez Chaber historia i wprowadziła mnie w iście jesienny nastrój - łącznie z ochotą na kubek pumpkin spice latte.


Ale…


Powieść ma zaledwie 320 stron i to jest jej pierwsza wada. Choć bohaterowie są sympatyczni, to warstwa psychologiczna nieco tu kuleje. Sekret Pauli jest opisany bardzo „ekspozycyjnie”, autorka nam o nim mówi, a nie pokazuje. A właściwie to momentami pokazuje, ale już waląc  czytelnika po oczach odrobinę przerysowanymi sytuacjami. Nie chcę zdradzać szczegółów, ponieważ jest to powieść, którą mimo wszystko polecam i wolę, żebyście sprawdzili ją samodzielnie, ale myślę, że wiele osób może - świadomie lub nie - to odczuć  podczas lektury.


W komediach romantycznych mamy zawsze powielony ten sam schemat i chyba nikogo nie zaszokuję, jak powiem, że tutaj jest tak samo: poznanie, zakochanie, kryzys i zakończenie. Osobiście bardzo lubię, kiedy powieść skonstruowana jest w taki sposób, że najpierw się do bohaterów przywiązuję, a później podczas tego nieuchronnego kryzysu kibicuję im i wręcz odczuwam lekki  dreszczyk niepokoju, czy aby na pewno wszystko się dobrze skończy. I choć schemat znam i wiem, że tak będzie, to lubię ten moment w książce, kiedy jeszcze wszystko się może wydarzyć. I to lekkie napięcie przez kilkadziesiąt stron. Tutaj niestety został on bardzo zminimalizowany, przez co zakończenie wydało mi się nieco pospieszone. Czułam niedosyt. W gruncie rzeczy to komplement dla autorki, że nie chciałam dobrnąć jak najszybciej do końca tej książki. Rozbudowania momentu kryzysowego jednak mi tu zabrakło…


To są właściwie największe moje zarzuty wobec tej powieści, bo poza tym przyczepić się mogę jedynie do tego, że  momentami zdania - ich konstrukcja, język, użyte sformułowania - są zbyt „okrągłe”. Wyczuwałam podczas lektury taką… szkolną poprawność. Szczególnie zauważalne było to w niektórych dialogach.


Niemniej „Zaproś mnie na pumpkin latte” uważam za powieść przyjemną, idealnie wprowadzającą w jesienny klimat. To pozycja doskonała na wczesnojesienny wieczór spędzony pod kocem, z kubkiem ulubionej herbaty w ręce. Przy czym podkreślić należy, że ta książka wręcz pachnie kawą. Kawa wylewa się tu bowiem z każdej strony gęstym, ciemnym, aromatycznym strumieniem. To udało się Annie Chaber najbardziej: sprawić, że podczas lektury czytelnik non stop ma ochotę na wielki kubek pysznej kawy. A najlepiej, żeby to była pumpkin spice latte z modyfikacjami, o których mowa w książce… 


Jestem pozytywnie zaskoczona, jak dobrze mi się tę książkę czytało i mam nadzieję, że i Wy po nią sięgniecie. A ja będę czekać na kolejną historię spod pióra Anny Chaber. „Zaproś mnie na pumpkin latte” to idealna propozycja dla każdej jesieniary i miłośniczki lekkich, bezpretensjonalnych powieści obyczajowych.


Gdybym miała określić tę powieść jednym słowem, użyłabym tego:


Urocza.


Po prostu. I niech to Wam powie wszystko, co wiedzieć o niej musicie.


Tytuł: Zaproś mnie na pumpkin latte

Autor: Anna Chaber

Wydawnictwo: Czwarta Strona

Data wydania: 15 września 2021


Książkę możecie nabyć tutaj, a ja za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu:




Copyright © 2016 la reine margot , Blogger